Czytanie tej książki było dla mnie jak kolejny zabieg stomatologiczny przeprowadzany na tym samym zębie. Nie tak bolesny jak pierwszy, ale i tak nieprzyjemny. Wciąż pamiętam, jak mocno wstrząsnęła mną "Polska odwraca oczy" - i to od pierwszych stron, od wywiadu z żoną Trynkiewicza. Po lekturze "Z nienawiści do kobiet" uważam, że jeśli ktoś jeszcze nie zna reportaży Justyny Kopińskiej, stanowczo powinien zacząć od tej książki. Boli, irytuje, oburza, bulwersuje, ale nie tak mocno i intensywnie jak pierwsza.
Na początku wyjaśnijmy sobie jedno. Spodziewałam się mocnego tąpnięcia, ale z drugiej strony z całego serca chciałabym, żeby autorka nie miała takich tematów do opisania. Żeby nie było sytuacji, w których ktoś kogoś krzywdzi, molestuje czy wręcz gwałci, dręczy, upodla, morduje, żeby nie miały miejsca nadużycia, zaniedbania czy krycie przestępców (czy to dla statystyk, z lenistwa, strachu, osobistych korzyści, wreszcie bycia zwykłym patałachem w swoim fachu - policjantem, prokuratorem czy nauczycielką). Żeby Justyna Kopińska mogła - tak jak chciała jej mama - pisać tylko o pięknych tematach. Ja też bardzo bym tego chciała, ale tak nie jest. Tak samo jak wiem, że z większymi wypiekami czyta się biografie seryjnych morderców niż np. naukowców. Kontrowersje są ciekawsze, nie tylko dla szaraczków. Dla wielu kolejna książka byłaby lepsza od poprzedniej tylko w przypadku jeszcze większego kopa, reportaży o jeszcze większych skandalach, jeszcze brutalniejszych zbrodniach, jeszcze większym kolesiostwie we wpływowych środowiskach. Tymczasem mamy nie kilkanaście, a ledwie 8 reportaży plus wywiad z autorką. Do tego nie wszystkie teksty są nowe. W sieci pojawiły się też głosy rozczarowania, że jak to, zbiór nie jest poświęcony w całości krzywdom kobiet? No przecie tytuł tak sugeruje, do tego ta kontrowersyjna data premiery - w Dzień Kobiet właśnie. Ale halo, czy aby poprzedni tak samo nie nosił tytułu jednego z reportaży?
Moim zdaniem książka jest "słabsza" od poprzedniej pod względem mocy ładunku emocjonalnego, o ile można tak to ująć. Co nie znaczy, że jest gorsza. Po przeczytaniu "Polska odwraca oczy" byłam wściekła, nosiło mnie, nienawidziłam tych wszystkich bezczelnych i przekonanych o swojej bezkarności typów na tzw. wysokich stanowiskach. Tyle tego tam było, tej wyższości, tej buty, tej pogardy... "Z nienawiści do kobiet" jest smutniejsze. Począwszy od pierwszego reportażu (wywiadu z synem Violetty Villas), w którym kolejny raz uświadamiamy sobie, że wcale nie dzieli nas wiele od zwierząt. Kiedy papużka ucieknie i wyfrunie na zewnątrz, zostanie zadziobana przez wróble czy inne szare ptaki, tylko dlatego, że jest kolorowa i się od nich różni. "Ostatni Klezmer" przeżył tyle, że bólem mógłby obdzielić kilkuset ludzi. "Gej Twoim bratem w Kościele" przypomina, jak wiele jeszcze pracy trzeba włożyć, by społeczeństwo zrozumiało, że homoseksualiści to tacy sami ludzie jak reszta. Żeby "szafa" nie była żadnemu z nich potrzebna. "W obliczu zła" boleśnie dźgnęło mnie nie głównym tematem, a pobocznym. Tą szklanką wody, która na stare lata może stanąć w gardle - nie tylko tym, którzy chętnie sięgają po nią jako argument dla bezdzietnych-egoistów. Reportaże o księdzu-pedofilu, który sam był zdziwiony, że tak łatwo mu szło, o prokuratorze wojskowym molestującym żołnierki i po wyroku (dwukrotnie łagodzonym!) w najlepsze prowadzącym kancelarię, o statystykach policyjnych, dla których morderstwo wpycha się do kategorii "kradzież auta" - to wszystko już było. W jakimś stopniu przeszłam to wcześniej, czytając "Polska odwraca oczy". Ta książka jest pełna smutku. I goryczy.
Podziwiam Justynę Kopińską. Pisałam jej zresztą na FB, że wybrała sobie bardzo trudne życie. Może żyć łatwo i przyjemnie, a woli pożytecznie, będąc głosem tych, którym nikt nie wierzy i nie chce słuchać. Poza tym ruszyło mnie to, co powiedziała w wywiadzie: "Znam wiele osób, które mówią, że czegoś chcą. Snują plany w kawiarniach, by za rok w tych samych kawiarniach identycznie marzyć o tym samym". Ja jestem jedną z takich osób. I nie chcę nią być. W tymże wywiadzie mówiła też, że pracuje nad innymi formami twórczości, m.in. nad powieściami. Tymi dwiema książkami zapracowała u mnie na kredyt zaufania. Będę czekać na jej kolejne dzieła i kupię je bez zastanowienia.
Trochę mi ulżyło, że ta książka jest słabsza - wczoraj ją kupiłam i już się spinałam wewnętrznie na kolejny kontakt z tymi emocjami, których na co dzień staram się unikać, a które autorka w poprzedniej książce zafundowała mi w ilościach hurtowych. Dobrze wiedzieć, że może tym razem nie będzie tak źle.
OdpowiedzUsuńTak źle nie będzie, ale z pewnością tej książki nie sposób nazwać przyjemną.
UsuńKartkowałam u kumpeli, dla mnie wstępnie świetna pozycja, do dłuższego zapoznania się.
OdpowiedzUsuńSzybko się czyta, bo wciąga.
UsuńSłyszałam o niej sporo, pewnie, jak wpadnie w ręce, przeczytam
OdpowiedzUsuńPodziel się wrażeniami, kiedy przeczytasz.
Usuń