„Trzy
razy porzucali mnie mężczyźni. Dwa razy umierałam. Co mnie
zabije, to mnie wzmocni”.
„Nic
o mnie nie wiesz” to rezultat współpracy dwójki pisarzy,
Elizabeth Keenan i Grega Wandsa, publikujących pod pseudonimem E.G.
Scott. Na okładce widnieje zachęcający blurb: „Czyta się z
zapartym tchem. Mistrzowska półka”. Nie mogę tego potwierdzić,
bo w moim przypadku powtórzyła się sytuacja, jaką przechodziłam
z „Reputacją” Marcina
Kiszeli. Jedną i drugą książkę czytałam na raty, a przez
niektóre fragmenty wręcz brnęłam jak przez zaspy. Pod wiatr. Za
to, po przespaniu się z wrażeniami, jedną i drugą pozycję uważam
za całkiem niezłą. Choć jeśli chodzi o „Reputację”, jestem
pod dużym wrażeniem, a dla dzieła E.G. Scott bardzo staram się
być sprawiedliwa. Dlaczego? O tym dalej.
To
książka o zdradzie, która rozbija i buduje. O kłamstwach
wypowiadanych wtedy i teraz. O oszukiwaniu innych, ale głównie
siebie. To nie jest przyjemna lektura czytana dla relaksu i rozrywki,
lecz przygnębiająca historia o tym, że wielu nieszczęść można
by uniknąć, gdyby partnerzy byli wobec siebie szczerzy. I uczciwi.
W rozbudowany wątek obyczajowy wpleciono akcent kryminalny –
zaginięcie mieszkanki spokojnej dzielnicy. Ów akcent odgrywa
jednak rolę cieniutkiej kreski na płótnie malowanym zamaszystymi
pociągnięciami. Obraz to wizja artysty zaczadzonego oparami
opiatów, alkoholu i rosnącej z każdym dniem paranoi.
„Nic
o mnie nie wiesz” to thriller psychologiczny, który rozkręca się tak wolno, że część czytelników to zniechęci.
Niczym przeciągnięta gra wstępna, która doprowadza do
ostygnięcia przynajmniej jednego z kochanków. Do tego nie udało mi
się polubić żadnego bohatera. Wielu ludzi nie potrafi ocenić
książki bez kierowania się przy tym swoimi sympatiami i poglądami.
Jeśli darzą niechęcią bohaterów bądź autora, albo opowieść
nie przypadnie im do gustu (bo np. jest o zdradzie, a oni nie
popierają zdrad), zaniżą jej ocenę bez względu na to, jak dobrze
będzie napisana. Odkąd zobaczyłam jedną gwiazdkę wystawioną
reportażowi „Nie oświadczam się”, bo „to taka straszna
historia”, nic mnie już chyba nie zdziwi. Nie chciałam być jedną
z tak oceniających osób, stąd to „bardzo staram się być
sprawiedliwa”.
Co nie zmienia faktu, że przyjemniej by się czytało, gdyby choć jeden z bohaterów
dał się lubić. W „Nic o mnie nie wiesz” mamy całą
paletę niesympatycznych, łagodnie ujmując, postaci. Lekomanka (czy
raczej narkomanka) Rebecca, podejrzewająca męża o kolejną zdradę,
obmyśla przebiegły plan, jak uprzyjemnić mu życie. I zdobyć
prochy. Paul, który w kwestii niewierności faktycznie ma sporo
za uszami, w zanadrzu skrywa nowe sekrety. Jego kochanka przymierza
się do okrutnej zemsty, a jej tajemnice są liczniejsze i bardziej
niebezpieczne. Policjanci prowadzą ślamazarne śledztwo i
prześcigają się w dość oryginalnych dowcipach. W okolicach
trzeciego planu orbituje wspólnik Paula, typowy nowobogacki bufon, a
w tle przewija się jego pusta żonka Sasha, otoczona wianuszkiem
psiapsiółek-włazidupek. No żywcem nie ma kogo polubić. Pojawia
się i trup, który zaskakuje wszystkich nie samym pojawieniem się, a tym, kim jest/był. Ale jego też nie da się
lubić, więc wracamy do punktu wyjścia.
Z
drugiej strony autorzy wiernie oddali zachowanie osoby
uzależnionej. Masę stron poświęcono opisom zmagań Rebecci z
nałogiem i widać, że twórcy rzetelnie zgłębili temat. Bardzo
doceniam ich zaangażowanie oraz jego efekty. Kiedy poznajemy
bohaterkę, jest w zaawansowanym stadium uzależnienia, więc trudno
mi ocenić, w jakim stopniu wyrachowanie jest jej cechą charakteru,
a na ile to głód popycha ją do kradzieży i kolejnych kłamstw. I
paktu, który brzydzi ją samą.
Zakończenie
niezbyt mi się podobało, ale uważam je za pomysłowe. Bohaterów
nie polubiłam, przez co czytałam bez większej przyjemności. Do
połowy nie mogłam się wciągnąć. A po skończeniu polecam. Co?
Tak, uważam, że to dobra książka, ale niepotrzebnie
reklamowana jako „intensywny i wstrząsający thriller”,
w którym mamy „napięcie od pierwszej do ostatniej strony”. Nie
jest taki, nie mamy. To niespiesznie tocząca się opowieść
prowadzona na kilka głosów (w tym trupa), która co jakiś czas
budzi czytelnika z letargu okruszkiem akcji, a rozpędu nabiera
dopiero w drugiej połowie. Dzięki niej można się dowiedzieć, jak
nałóg wyniszcza ludzką psychikę, a przede wszystkim jak związek
wyniszczają sekrety. Jak buduje się relację na zdradzie i czy
istnieje szansa, żeby ta zdrada była ostatnią, a nie kolejną. Polecam każdemu, kto chce i potrafi dać takiej historii szansę.
Za
możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu
MUZA.
CZasem powolny rozwój do plus bo to buduje napięcie - tutaj piszesz, że może nudzić.
OdpowiedzUsuńBohaterowie nie dają się lubić - nie zawsze tak jest... i tak bywa. Niemniej piszesz, ze książka warta uwagi i polecenia, więc nie jest źle....
PS ". Co mnie zabije, to mnie wzmocni”. cytat na czasie ;)
UsuńUważam, że jest niezła, ale opisy i blurb może wprowadzać w błąd, a przez to wzbudzać złość u rozczarowanych czytelników. Niepotrzebne to.
UsuńCoś w tym jest ;)
UsuńNajlepiej niczego nei oczekiwać chociaż błedny opis to nic dobrego...
UsuńPS Przekonałaś się na własnej skórze? ;)
Też tak myślę. Nastawianie się na coś konkretnego to wręcz proszenie się o rozczarowanie.
UsuńJeszcze nie, ale kto wie, co los przyniesie ;)
No i po co to? Na co?
UsuńOby przyniósł to co dobre :*
Oby tak właśnie było :)
UsuńOby...
Usuń:)
UsuńTeż nie rozumiem ludzi, którzy mieszają z błotem książkę o czymś, z czym się nie zgadzają. W takim razie nie powinniśmy pisać i czytać kryminałów, bo przeciez nikt nie popiera morderstw. Albo też wszyscy jesteśmy psychopatami i morderstwa popieramy. Bez sensu. Dlatego też poza brakiem bohatera, który dałby się polubić, nic mnie tutaj specjalnie nie zniechęciło. Problem w tym, że jednocześnie zabrało elementu, który by mnie zachęcił...
OdpowiedzUsuńTo by chyba podeszło fanom obyczajówek z wątkiem kryminalnym. Takich nawet trochę medycznych obyczajówek, bo naprawdę sporo w treści informacji o rodzajach leków oraz opisów ich działań. Nie wiem, czy takie coś Cię zachęca :)
UsuńZ zaniżaniem ocen za to, że autor ma poglądy inne niż czytelnik, spotkałam się już wielokrotnie. Albo za to, że bohater zachowuje się inaczej niż czytelnik by się zachował. Niektórzy uważają nawet, że bohaterowie są źle opisani, kiedy nie da się ich lubić, albo kiedy są irytujący. Jakby żywi, realni ludzie tacy nie byli ;) No ale zrozum czytelnika ;)
Jakoś nie mam ochoty teraz czytać książki o nałogach i wolę coś milszego "wrzucić na ząb"... ale jej nie przekreślam. Dzięki za rec.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem bardzo ciekawa pozycja :) Ja tam lubię takie.
OdpowiedzUsuńWolno rozkręcające się :)
UsuńCoś na ten czas dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńMówisz, że trafiło na właściwą porę? ;)
Usuńteraz to ja czytam wszystko......
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Może zmniejszać stosik wstydu ;)
UsuńPoszukam i poczytam :)
OdpowiedzUsuńW sumie bardziej polecam niż odradzam. Ale nie jako wstrząsający thriller, to na pewno :)
UsuńMiałam tę książkę gdzieś tam w planach, ale powiedzmy, że tych dalszych ;). Trochę zniechęca mnie to, że tak wolno się rozkręca, skoro jednak piszesz, że jednak ją polecasz, to będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńOj tak, wyjątkowo wolno się rozkręca. Z dobre pół książki :)
UsuńMam wrażenie, ze wydawnictwa przesadzaja z chwytliwymi haslami na okladkach. Naobiecuja, a potem dupa. Właśnie skonczylam czytać książkę, ktora miala byc trzymajacym w napięciu thrillerm psychologicznym, a to byla co najwyzej obyczajowka z kryminalnymi akcentami.
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie to wkurza, bo działa na szkodę i czytelnika (kupił i żałuje) i autora (zbierają mu się negatywne opinie, na które nie zasłużył). Myślę też trochę przyszłościowo, jako - mam nadzieję - przyszły autor. Nie chciałabym, żeby moją książkę reklamowano jako wyciskający łzy romans YA, dano mu jakąś ckliwą okładkę i próbowano opchnąć miłośniczkom tzw. kobiecej literatury. Bo to się sprzedaje, a że ani treść nie odpowiada przypisanej kategorii, ani okładka nie pasuje... Co tam, to autora problem, że czytelnicy go nie lubią.
UsuńThriller psychologiczny? Coś dla mnie :) Będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMając w ręku książkę reklamowaną jako intensywny thriller pewnie bym się rozczarowała, ale tematyka sama w sobie, nawet jeżeli jest niespieszna, nawet mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńBo ona serio nie jest zła. Tylko ta reklama źle jej robi, przynajmniej z tego, co czytam w sieci.
UsuńBohaterów nie można polubić... Hmm, to mi raczej nie przeszkadza, jeśli są ciekawie opisani, mogę o nich czytać. Irytuje mnie natomiast, kiedy autor jakąś bardzo złą postać – na przykład nazistę, wielokrotnego mordercę czy gwałciciela – przedstawia w taki sposób, że czytelnicy zaczynają ją lubić i jej kibicować.
OdpowiedzUsuńJeszcze chyba nie miałam (nie)przyjemności czytać takiej, ale kojarzę przynajmniej kilka tytułów. I nie mam specjalnie ochoty po nie sięgać.
UsuńMam książkę u siebie na półce, czeka w kolejce na przeczytanie. Ciekawo czy będę miała takie same odczucia jak Ty.
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa :)
UsuńCzytałam i książka bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńZajrzałam do Ciebie i przeczytałam recenzję :)
UsuńChyba jednak nie. Zdaje mi się, po Twojej recenzji, że to kolejna dość przereklamowana pozycja ;)
OdpowiedzUsuńAlbo reklamowana niewłaściwie, z "lekkim" przekłamaniem odnośnie kategorii ;)
UsuńLubię książki podejmujące wątek psychologiczny i tu taki jest. Może faktycznie źle reklamowana przez to sporo osób negatywnie ją ocenia. Już po niektórych opiniach czułam się lekko zniechęcona. Warto jednak wyrobić sobie własne zdanie.
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze jest też poczytać o bohaterach, których się nie lubi. Nie każdego człowieka darzymy sympatią, a może mieć ciekawa historię :) Może kiedyś dam tej książce szansę :)
Myślę, że warto, bo nie mogę powiedzieć, że to zła czy kiepsko napisana książka.
Usuń