sobota, 6 marca 2021

"Mój tata panda" James Gould-Bourn

Trafiła do mnie pięknie wydana książka o pandzie, która pomogła pewnemu chłopcu odzyskać mowę. Panda była brzydka i śmierdząca, nazywano ją skunksem, szczurem albo fretką z parchem. A chłopiec mógł mówić, ale z pewnych powodów nie chciał. Nie o to jednak tu chodzi. James Gould-Bourn ukończył półroczny kurs kreatywnego pisania, aby móc opowiedzieć czytelnikom słodko-gorzką historię o stracie i żałobie, a także o naprawianiu relacji między ojcem i synem. Uważam, że mu wyszło, choć zrobił to w specyficzny sposób.

Na początek powiem, że nieco się zdziwiłam. Nie przypuszczałam, że „Mój tata panda” okaże się książką dla młodzieży. Co prawda nie znalazłam nigdzie takiej informacji (nie żebym szukała jakoś intensywnie), ale to ewidentnie historia dla młodszych. Nie wiem tylko dokładnie, w jakim wieku. Z jednej strony, gdyby nie liczne wulgaryzmy, polecałabym ją nawet i dziesięciolatkom. Z drugiej, kilka scenek mogłoby wprawić niektórych rodziców w zakłopotanie. Przykładowo, przyszłoby im wyjaśniać, co poeta miał na myśli, opisując wynoszenie z nocnego klubu kanap, które „mają na sobie więcej DNA niż krajowa baza przestępców”. Albo czemu Krystal nigdy nie wykrzyczała „abrakadabra!”, będąc w łóżku ze swoim byłym.

W książce znajdziemy wiele humoru, błyskotliwych komentarzy oraz wzruszających momentów (np. najsłodsze na świecie tatuaże). Ale nie brak i scen, które nazwałabym infantylnymi – przynajmniej jak na opowieść dla dorosłych. W młodzieżówce czy wręcz historii dla maluchów w ogóle by mi nie przeszkadzały. W paru recenzjach przewijał się motyw slapsticku, któremu przytakuję. Będziemy mogli przeczytać m.in. o wylewaniu sobie śmietany na głowę, bo Danny, bohater, myśli, że dostał w oczy gazem. Opisane jest też spotkanie z groźnym typem o ksywie Rekin, który może załatwić wszystko, włącznie z licencją ulicznego artysty. Konkretnie tańczącego niedźwiedzia. Zamiast niej przynosi Danny'emu kilogram pigułek o nazwie „tańczący niedźwiedź”. I każe mu łyknąć jedną, a później wszyscy tańczą jak szaleni. Śmiechu co niemiara.

Nie chcę brzmieć, jakbym krytykowała tę książkę, bo całkiem miło mi się ją czytało. Polubiłam Danny'ego, który po stracie pracy próbuje zarabiać na życie jako uliczna panda. Polubiłam jego syna Willa, cierpiącego po tragicznej śmierci matki równie mocno, choć nieco inaczej niż ojciec. Poczułam sympatię do Krystal, świetnej w dance pole, wyszczekanej i bezczelnej, ale w gruncie rzeczy mającej dobre serce. Spodobała mi się postać poczciwego Iwana o mocarnych łapach. To naprawdę sympatyczna książka, którą czyta się z uśmiechem na twarzy. Pamiętając, że według wszelkich znaków (i mojej opinii) to literatura młodzieżowa.

Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu Marginesy.

50 komentarzy:

  1. Mam ją w planach przeczytać. Do tej pory nie łączyłam jej z powieścią młodzieżową.
    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawnictwo chyba też nie połączyło, a moim zdaniem niesłusznie.

      Usuń
  2. Ta książka troche mnie prześladowała... widywałam ją często ale chęci czytania nie poczułam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To i teraz pewnie nie poczujesz ;)

      Usuń
    2. Może następna bardziej Ci podejdzie ;)

      Usuń
    3. Fifty-fifty. Choć obstawiam, że nie, bo to thriller psychologiczny. Ale kolejna to literatura piękna, więc może ona Cię zainteresuje :)

      Usuń
    4. Nie no lubię thrillery i psychologie jednak ksiązka do mnie nie przemawia ;)

      Usuń
    5. Nie przemawia do Ciebie "Mój tata panda" :) Thriller psychologiczny będzie następny, być może już za kilka dni pojawi się tu na blogu :)

      Usuń
    6. A... zgubiłam wątek ;P

      Usuń
  3. A ja o niej wcześniej nie słyszałam, ale mam ogromną ochotę przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygląda na dość osobliwą książkę, ale w sumie nie wiem czy dla mnie. Chyba niekoniecznie. Odstrasza mnie brak określenia do kogo ta historia jest skierowana, bo jeśli do młodszych to niekoniecznie mam ochotę się za to zabierać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie do młodszych. Tylko te wulgaryzmy mi wtedy nie pasują ;)

      Usuń
    2. Ciekawa sprawa z tym tak w ogóle. Może autor ma liberalne podejście do wulgaryzmów :P W każdym razie raczej spasuję.

      Usuń
  5. Gdzieś mi mignęła i myślałam, że to książka dla młodszych dzieci. Ale widzę, że raczej się myliłam, bo to raczej dla późnych nastolatków. Może kiedyś po nią sięgnę, :)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie jestem pewna do jakich, późnych czy wcześniejszych :) To takie niedookreślone.

      Usuń
  6. fakt, czytało się sympatycznie i humor też był ok. A okładka z tymi wypukłymi włoskami w sam raz na mizianie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, okładka jest rewelacyjna! Aż chciało się ją głaskać i głaskać :)

      Usuń
  7. Przyznam, że opis jest zachęcający :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pierwsze słyszę o tej książce. Wygląda na nietypową pozycję, ale chyba nie jest to lektura dla mnie. Nie wiem, jakoś klimaty młodzieżowe (czy takie wymieszane dziecięco-młodzieżowo-dorosłe) mnie nie pociągają, podobnie jak opowieści o stracie i żałobie. Chyba więc podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Sam tytuł mnie wyjątkowo zaskoczył, ale Twój wstęp jeszcze bardziej. To w sumie bardzo kreatywne i niezwykłe jak niektórzy pisarze potrafią posługiwać się językiem i tak to wszystko obrać w słowa, żeby właśnie stworzyć taką słodko-gorzką historię :)
    Może to taka młodzieżowa dla 16+? :D
    To dobrze, że poczułaś sympatię do bohaterów. Ja co prawda ostatnio oglądam seriale, ale w prawie wszystkich zaczęli mnie denerwować główni bohaterowie... Jakoś nie mogę nawiązać z nimi więzi :/
    Może kiedyś się skuszę, nie mówię, że nie :)
    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągle mam problem z uszeregowaniem tej książki, jeśli chodzi o kategorię wiekową. Ale może nie będę robić tego na siłę :)

      Też mam tak ostatnio z serialami. Nie mogę trafić na nic, co by mnie pochłonęło, bohaterowie też jacyś tacy... Dziwni. Chyba zajrzę do czegoś starszego.

      Usuń
  10. Też chyba nie jest dla mnie :( ja nawet nie wiedziałam, że to jakaś młodzieżówka ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy miała być pisana jako młodzieżówka, czy tylko trochę tak wyszła. Dla mnie to fajna, miła książka, ale nie do końca dla dorosłych ;)

      Usuń
  11. Takie pomieszanie z poplątaniem, bo po okładce i tytule spodziewałabym się nawet, że to lektura dla dzieci. Ale temat podjęty w książce ważny.

    OdpowiedzUsuń
  12. Książki dla młodzieży czytam czasem przez/dla moich uczniów. O pandzie jeszcze nikt nie wspominał oraz mogę tu wejść!!! Po miesiącach walki 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może też w końcu uda się wejść na Pazurka ;)

      Usuń
    2. Się poddaje. Oraz prosi się o link do bloga na maila, bo mnie coś blokuje z tego, który mam na poczcie.

      Usuń
  13. A ja zobaczyłam tytuł, okładkę i nawet nie zabierałam się za czytanie opisu ;)
    Pewnie jej specjalnie kupować nie będę, ale jak będzie dostępna w bibliotece to chętnie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to ona milutka jest :)

      Usuń
    2. No właśnie, taka bajkowa, wzbudziła moje podejrzenia, że treściowo będzie infantylna 😉

      Usuń
    3. Czasem jest infantylna, czasem dojrzała i poważna, czasem wręcz smutna. Przedziwna mieszanka.

      Usuń
  14. Całkiem sporo takich książek, które nie wiadomo jakiej kategorii wiekowej przypisać. Za pewne dużo tu zależy od dojrzałości dziecka albo (nie napiszę niedojrzałości :P) upodobania dorosłego. Czasem lubię sięgnąć po właśnie takie książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to w sumie nie wiem. Chyba jednak wolę jednorodne książki. Jak dla dorosłych, to dla dorosłych - co nie znaczy, że nie może być lekka ;)

      Usuń