Trafiła
do mnie pięknie wydana książka o pandzie, która pomogła pewnemu
chłopcu odzyskać mowę. Panda była brzydka i śmierdząca, nazywano ją skunksem, szczurem albo fretką z parchem. A chłopiec mógł mówić, ale z pewnych powodów nie chciał. Nie o
to jednak tu chodzi. James
Gould-Bourn ukończył
półroczny kurs kreatywnego pisania, aby móc opowiedzieć
czytelnikom słodko-gorzką historię o stracie i
żałobie, a także o naprawianiu relacji między ojcem i synem.
Uważam, że mu wyszło, choć zrobił to w specyficzny sposób.
Na
początek powiem, że nieco się zdziwiłam. Nie przypuszczałam,
że „Mój
tata panda” okaże
się książką dla młodzieży. Co prawda nie znalazłam nigdzie
takiej informacji (nie żebym szukała jakoś intensywnie), ale to
ewidentnie historia dla młodszych. Nie wiem tylko
dokładnie, w jakim wieku. Z jednej strony, gdyby nie liczne wulgaryzmy, polecałabym ją nawet i dziesięciolatkom.
Z drugiej, kilka scenek mogłoby wprawić niektórych rodziców w
zakłopotanie. Przykładowo, przyszłoby im wyjaśniać, co poeta
miał na myśli, opisując wynoszenie z nocnego klubu kanap, które
„mają na sobie więcej DNA niż krajowa baza przestępców”.
Albo czemu Krystal nigdy nie wykrzyczała „abrakadabra!”, będąc
w łóżku ze swoim byłym.
W
książce znajdziemy wiele humoru, błyskotliwych komentarzy oraz
wzruszających momentów (np. najsłodsze na świecie tatuaże). Ale
nie brak i scen, które nazwałabym infantylnymi – przynajmniej jak
na opowieść dla dorosłych. W młodzieżówce czy wręcz historii
dla maluchów w ogóle by mi nie przeszkadzały. W paru recenzjach
przewijał się motyw slapsticku, któremu przytakuję. Będziemy mogli przeczytać m.in. o wylewaniu sobie śmietany na głowę, bo Danny, bohater, myśli,
że dostał w oczy gazem. Opisane jest też spotkanie z groźnym typem o
ksywie Rekin, który może załatwić wszystko, włącznie z licencją ulicznego artysty. Konkretnie tańczącego niedźwiedzia. Zamiast
niej przynosi Danny'emu kilogram pigułek o nazwie „tańczący
niedźwiedź”. I każe mu łyknąć jedną, a później wszyscy
tańczą jak szaleni. Śmiechu co niemiara.
Nie
chcę brzmieć, jakbym krytykowała tę książkę, bo całkiem miło
mi się ją czytało. Polubiłam Danny'ego, który po
stracie pracy próbuje zarabiać na życie jako uliczna panda.
Polubiłam jego syna Willa, cierpiącego po tragicznej śmierci matki równie
mocno, choć nieco inaczej niż ojciec. Poczułam sympatię do
Krystal, świetnej w dance pole, wyszczekanej i bezczelnej, ale w
gruncie rzeczy mającej dobre serce. Spodobała mi się postać
poczciwego Iwana o mocarnych łapach. To naprawdę sympatyczna
książka, którą czyta się z uśmiechem na twarzy. Pamiętając, że
według wszelkich znaków (i mojej opinii) to literatura młodzieżowa.
Za
egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję Wydawnictwu
Marginesy.
Mam ją w planach przeczytać. Do tej pory nie łączyłam jej z powieścią młodzieżową.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Wydawnictwo chyba też nie połączyło, a moim zdaniem niesłusznie.
UsuńTa książka troche mnie prześladowała... widywałam ją często ale chęci czytania nie poczułam :P
OdpowiedzUsuńTo i teraz pewnie nie poczujesz ;)
UsuńPewnie nie :)
UsuńMoże następna bardziej Ci podejdzie ;)
UsuńZobaczymy :)
UsuńFifty-fifty. Choć obstawiam, że nie, bo to thriller psychologiczny. Ale kolejna to literatura piękna, więc może ona Cię zainteresuje :)
UsuńNie no lubię thrillery i psychologie jednak ksiązka do mnie nie przemawia ;)
UsuńNie przemawia do Ciebie "Mój tata panda" :) Thriller psychologiczny będzie następny, być może już za kilka dni pojawi się tu na blogu :)
UsuńA... zgubiłam wątek ;P
UsuńBywa ;P
UsuńxD
Usuń;P
UsuńA ja o niej wcześniej nie słyszałam, ale mam ogromną ochotę przeczytać
OdpowiedzUsuńMyślę, że może Ci się spodobać :)
UsuńWygląda na dość osobliwą książkę, ale w sumie nie wiem czy dla mnie. Chyba niekoniecznie. Odstrasza mnie brak określenia do kogo ta historia jest skierowana, bo jeśli do młodszych to niekoniecznie mam ochotę się za to zabierać :P
OdpowiedzUsuńWedług mnie do młodszych. Tylko te wulgaryzmy mi wtedy nie pasują ;)
UsuńCiekawa sprawa z tym tak w ogóle. Może autor ma liberalne podejście do wulgaryzmów :P W każdym razie raczej spasuję.
UsuńRozumiem :)
UsuńGdzieś mi mignęła i myślałam, że to książka dla młodszych dzieci. Ale widzę, że raczej się myliłam, bo to raczej dla późnych nastolatków. Może kiedyś po nią sięgnę, :)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Właśnie nie jestem pewna do jakich, późnych czy wcześniejszych :) To takie niedookreślone.
Usuńfakt, czytało się sympatycznie i humor też był ok. A okładka z tymi wypukłymi włoskami w sam raz na mizianie ;)
OdpowiedzUsuńO tak, okładka jest rewelacyjna! Aż chciało się ją głaskać i głaskać :)
UsuńCudna oprawa graficzna <3
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
UsuńPrzyznam, że opis jest zachęcający :)
OdpowiedzUsuńKsiążka w sumie też :)
UsuńPierwsze słyszę o tej książce. Wygląda na nietypową pozycję, ale chyba nie jest to lektura dla mnie. Nie wiem, jakoś klimaty młodzieżowe (czy takie wymieszane dziecięco-młodzieżowo-dorosłe) mnie nie pociągają, podobnie jak opowieści o stracie i żałobie. Chyba więc podziękuję.
OdpowiedzUsuńChyba faktycznie mogłaby Ci nie podejść.
UsuńSam tytuł mnie wyjątkowo zaskoczył, ale Twój wstęp jeszcze bardziej. To w sumie bardzo kreatywne i niezwykłe jak niektórzy pisarze potrafią posługiwać się językiem i tak to wszystko obrać w słowa, żeby właśnie stworzyć taką słodko-gorzką historię :)
OdpowiedzUsuńMoże to taka młodzieżowa dla 16+? :D
To dobrze, że poczułaś sympatię do bohaterów. Ja co prawda ostatnio oglądam seriale, ale w prawie wszystkich zaczęli mnie denerwować główni bohaterowie... Jakoś nie mogę nawiązać z nimi więzi :/
Może kiedyś się skuszę, nie mówię, że nie :)
Pozdrawiam cieplutko!
Ciągle mam problem z uszeregowaniem tej książki, jeśli chodzi o kategorię wiekową. Ale może nie będę robić tego na siłę :)
UsuńTeż mam tak ostatnio z serialami. Nie mogę trafić na nic, co by mnie pochłonęło, bohaterowie też jacyś tacy... Dziwni. Chyba zajrzę do czegoś starszego.
No raczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńTeż chyba nie jest dla mnie :( ja nawet nie wiedziałam, że to jakaś młodzieżówka ^^
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy miała być pisana jako młodzieżówka, czy tylko trochę tak wyszła. Dla mnie to fajna, miła książka, ale nie do końca dla dorosłych ;)
UsuńTakie pomieszanie z poplątaniem, bo po okładce i tytule spodziewałabym się nawet, że to lektura dla dzieci. Ale temat podjęty w książce ważny.
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńKsiążki dla młodzieży czytam czasem przez/dla moich uczniów. O pandzie jeszcze nikt nie wspominał oraz mogę tu wejść!!! Po miesiącach walki 😂
OdpowiedzUsuńMoże też w końcu uda się wejść na Pazurka ;)
UsuńSię walczy😂
UsuńSię poddaje. Oraz prosi się o link do bloga na maila, bo mnie coś blokuje z tego, który mam na poczcie.
UsuńPoszło :)
UsuńI doszło :)
UsuńA ja zobaczyłam tytuł, okładkę i nawet nie zabierałam się za czytanie opisu ;)
OdpowiedzUsuńPewnie jej specjalnie kupować nie będę, ale jak będzie dostępna w bibliotece to chętnie przeczytam.
W sumie to ona milutka jest :)
UsuńNo właśnie, taka bajkowa, wzbudziła moje podejrzenia, że treściowo będzie infantylna 😉
UsuńCzasem jest infantylna, czasem dojrzała i poważna, czasem wręcz smutna. Przedziwna mieszanka.
UsuńCałkiem sporo takich książek, które nie wiadomo jakiej kategorii wiekowej przypisać. Za pewne dużo tu zależy od dojrzałości dziecka albo (nie napiszę niedojrzałości :P) upodobania dorosłego. Czasem lubię sięgnąć po właśnie takie książki.
OdpowiedzUsuńJa to w sumie nie wiem. Chyba jednak wolę jednorodne książki. Jak dla dorosłych, to dla dorosłych - co nie znaczy, że nie może być lekka ;)
Usuń