Tak po prawdzie to ja umiarkowanie lubię powieści historyczne. Nie znajdziecie ich na moim regale i raczej nie wypożyczam ich w osiedlowej bibliotece. Niemniej autorka Trylogii Białego Miasta wciągnęła mnie za uszy w sam środek swojej najnowszej opowieści. Całą sobą przeniosłam się do XII wieku, na wybrzeże Zatoki Biskajskiej, aby śledzić losy możnych rodów. Nie było mnie dla świata. Nie słyszałam powiadomień, zgiełku zza okna czy ganiania zwierzaków po mieszkaniu. Byłam tylko ja i „Akwitania”.
W poprzednich książkach autorka przeplatała ze sobą dwie linie czasowe. Jedna była współczesna czytelnikom, z kolei druga sięgała nieraz setki lat wstecz. Tym razem było inaczej – zaprezentowano nam historię dziejącą się wyłącznie w średniowieczu. W tym momencie niejeden pokręci głową i stwierdzi, że to nie dla niego. Może jednak wiele stracić, jeśli tak szybko zrezygnuje. Dla mnie i dla rzeszy pozostałych fanów Eva García Sáenz de Urturi to już klasa sama w sobie. Jej nazwisko na okładce gwarantuje czytelniczą ucztę. Porządnie przeprowadzony research, wiarygodne wątki, bohaterowie z krwi i kości, intensywne emocje, świetny język. W przypadku „Akwitanii” zbrodnie, intrygi, chciwość, zakazana miłość oraz chęć zemsty przekuta w wyrachowany plan nastolatki, która musiała szybko dorosnąć. Czyta się z wypiekami!
Nie mogę sobie przypomnieć innej książki, która tak mocno zachęciłaby mnie (co ja mówię. Zmusiła!) do szukania w sieci informacji o opisywanych postaciach. Przebierałam nogami, żeby przeanalizować życiorys Eleonory Akwitańskiej, poczytać więcej o Ludwiku VII czy zagłębić się w tematykę Akwitańskich Kotów. Nawet sobie nie wyobrażacie, z jakim zapałem wklepywałam w wyszukiwarkę hasło „Vitry”!
Hiszpańska pisarka poświęciła najnowsze dzieło wycinkowi z życiorysu jednej z najbardziej wpływowych Europejek średniowiecza. Jestem niesamowicie wdzięczna, że poznałam dzięki niej kobietę, o której – wstyd przyznać – wcześniej nie miałam pojęcia. „Kiedy zaczęłam badać jej biografię, zrozumiałam, że w jednej powieści będę mogła jej towarzyszyć tylko na wybranym etapie jej życia, tak było ono intensywne. Wybrałam więc pierwsze lata, od śmierci ojca Eleonory aż do jej powrotu z Ziemi Świętej”. Jeśli chcielibyście pójść po linii najmniejszego oporu, możecie poznać ten okres choćby z notatki na Wikipedii. Będziecie wiedzieć, o czym opowiada twórczyni „Akwitanii”. Przy czym trzeba mieć na uwadze, że „fabuła zawsze w pewnym momencie oddziela się, zgodnie z logiką narracyjną, od faktów i dat historycznych”. Ze swojej strony polecam jednak sięgnąć po książkę i zagłębić się w tę pasjonującą opowieść.
Powiedzieć, że jestem zachwycona, to nic nie powiedzieć. Już wiem, że przeczytam wszystko, co wyjdzie spod pióra pani Sáenz de Urturi. (Czy na sali jest ktoś, kto zna hiszpański i mógłby napisać, czy to całe nazwisko?) Mocno zachęcam do zapoznania się zarówno z tą, jak i poprzednimi książkami. Komu powinny przypaść do gustu? Czytelnikom lubiącym wielowątkowe opowieści, treści wymagające skupienia i śledzenia fabuły z uwagą. To strzał w dziesiątkę dla miłośników historii, którzy znajdą dla siebie mnóstwo smaczków. Raczej nie mają tu czego szukać fani prostych książek czytanych dla rozrywki czy wielbiciele krwawych opisów. Stylizowany język też może co poniektórych zniechęcić. Ja jestem urzeczona i czekam na kolejne dzieła autorki.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
Eleonora... Pamiętam egzamin ze Średniowiecza, zapomniałam jej imienia, wiedziałam,że na E... :) Zjadł mnie stres, ale zdałam na piątkę. W każdym razie, po tamtej wpadce, w wakacje, czytałam dużo o Eleonorze książek naukowych i chyba mam dość:)
OdpowiedzUsuńhttps://okularnicawkapciach.wordpress.com/
W takim przypadku rozumiem Cię w zupełności ;)
UsuńJa mam w planach Trylogii Białego Miasta, ale ta "Akwitania" też mnie kusi. Lubię powieści historyczne, zwłaszcza takie, które opowiadają o ciekawych kobietach. Może więc przygodę z autorką zacznę właśnie od tej książki :)
OdpowiedzUsuńSkoro lubisz powieści historyczne, myślę, że powinna Ci się spodobać :)
UsuńJeszcze nie przeczytałam trylogii, a tu juz kolejna ciekawa książka autorki. Chyba muszę zwiekszyć tempo czytania ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Chyba już nic nie pamiętam o Eleonorze...
Jesteś już drugą osobą, która pisze, że ją kojarzy (co najmniej). I teraz się zastanawiam, czy u mnie w szkole o niej nie mówili, czy to było tak dawno, że zapomniałam :)
UsuńByłam na humanie, miałam dużo historii i mnóstwo lektur, równiez tych historycznych ;)
UsuńJa też :) Dokładnie na profilu hum-fil. Teraz pozostaje mi zastanawiać się, czy omawialiśmy tę panią, ale wypadło mi to z głowy, czy jednak nie omawialiśmy. Zostanę z tymi rozterkami ;)
UsuńNo, no, skoro zrobiła takie wrażenie, to i ja jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuńMogę z czystym sumieniem napisać, że uwielbiam tę autorkę :)
UsuńZapowiada się ciekawie :) kojarzy mi się, że mamy ją u nas w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńZachęcam do przeczytania :)
UsuńXII wiek to nieczęsty czas akcji ;) Recenzja jest bardzo zachęcająca, rozejrzę się za książką w bibliotece!
OdpowiedzUsuńAutorka chyba lubi ten okres w dziejach :)
UsuńZa historycznymi książkami nie przepadam, ale z Twojego opisu na prawdę kusi i wydaje się interesująca więc kto wie może za jakiś czas się na nią skusze :)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam dać jej szansę :)
UsuńZachęciłaś mnie, myślę, że się chętnie skuszę, lubię tego typu książki!
OdpowiedzUsuńJa początkowo sądziłam, że jednak nie podejdzie mi tak jak trylogia, ale wciągnęła z butami :)
UsuńChętnie sięgnę po tę książkę, bo lubię akcję osadzoną w dawniejszych czasach. Zaciekawiły mnie Akwitańskie Koty, o których piszesz w trzecim akapicie recenzji. Myślałam, że to jakaś rasa kotów, a to... szpiedzy. :)
OdpowiedzUsuńO kotach też bym poczytała ;)
UsuńBardzo lubię książki tej autorki, a tej jeszcze nie miałam okazji czytać. Ale na szczęście jest w naszej miejskiej bibliotece, dzięki czemu wiem, że będę mogła ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńTo pozostaje tylko czekać na Twoją opinię :)
UsuńNie piszę się, bo średniowiecze to zdecydowanie nie jest moja epoka, ale do samej Eleonory mam słabość - mój profesor tak pięknie o niej opowiadał, że żadnej innej królowej tak nie zapamiętałam. No może jeszcze Sygrydę Storradę :)
OdpowiedzUsuńO matko, czyli wszyscy poza mną ją znają? ;)
UsuńSpoko luz, zapoznałyśmy się dopiero na studiach. Ale samo jej imię jest takie poetyckie ;)
UsuńUfff! :)
UsuńSkutecznie mnie zachęciłaś do lektury!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spodoba Ci się tak samo jak mnie :)
Usuń