niedziela, 29 maja 2011
Beyonce Heat EDP, Coty
Lubię różne zapachy - słodkie aż do ślinotoku, świeże, zimne, ciężkie i zmysłowe... Różne, w zależności od kaprysu i nastroju. Heat wypróbowałam z czystej ciekawości i jestem rozczarowana. Nosiłam ów zapach na sobie cały dzień i przyznam, że ciężko mi było go wytrzymać.
Jest słodki, ale nie tak jak lubię. Pachnie nachalnie, uczepia się nosa i mdli. Jeśli może być seksowny, to raczej "kociakowato". Nie kojarzy mi się wcale ze zmysłową i pewną siebie kobietą, ale z mocno wymalowaną panną z dyskoteki. Choć może i o to chodzi, wszak Beyonce wije się i kręci pośladkami w rytm najnowszych hitasów z klubu.
Szukałam ciężkiego i seksownego zapachu na imprezę lub zadziorną randkę. Z Heat na taką wyprawę nie pójdę, bo nie jest dla mnie ani seksowny, ani zadziorny. Wybiorę coś, co zwraca uwagę w odpowiadający mi sposób, a nie wierci w nosie owocową i słitaśną słodyczą.
Myślę, że w klubach z modną muzą zapach tej wody będzie unosił się w powietrzu i mieszał z innymi Amor Amorami czy entymi wersjami Escad. Z podobnymi do niego zapachami słodkimi w charakterystyczny ciężki sposób - taki, który rozpaczliwie próbuje nie zginąć w tłumie roztańczonych (spoconych) ciał. W takich miejscach odnajdzie się wyśmienicie. Ja po prostu wolę inne imprezy i co innego jest dla mnie seksowne ;)
Szczerze mówiąc, nie wiem czego się spodziewałam i na co liczyłam, sięgając po zapach celebrycki. Może zrobiłam to dlatego, że byłoby fajnie znaleźć coś dla siebie na bardzo przyjaznej dla portfela półce cenowej? Dziś, jako uświadomiona konsumentka łamane na eko-oszołom, unikam produktów marki Coty, więc i żal mniejszy.
* Fotka z sieci.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam te Twoje rececenzje, choć nie znam się za bardzo na perfumach to po prostu dobrze sie to czyta 😁
OdpowiedzUsuńJa też się nie znam, piszę, jak czuję. Dosłownie i w przenośni ;D
Usuń