niedziela, 16 grudnia 2018

"Gdzie jest Prezydent" James Patterson, Bill Clinton (recenzja przedpremierowa)


Jeden z najlepiej sprzedających się pisarzy na świecie i jednocześnie jeden z najpłodniejszych (nasz rodzimy „śnieżek” może się przy nim schować). Gdzieś wyczytałam, że w 2018 roku spłodził, bagatela, 15 powieści. Pominę, że większość z nich tylko sygnuje swoim nazwiskiem. W każdym razie Znany Pisarz. Prawie mi głupio, że jego nazwisko przez długi czas kojarzyło mi się wyłącznie z okładkami kryminałów Yrsy Sigurdardottir. Niezbyt mnie interesowało, kim jest ów James Patterson, zachęcający do zakupu blurbem „Wciągające, niepowtarzalne i emocjonujące”. No ale tutaj mamy nie tylko Znanego Pisarza, ale i byłego prezydenta USA. Kogóż by nie intrygowało, co może wyjść ze współpracy takiego duetu? Nastawiałam się na sensację w stylu "Olimp w ogniu" czy "Czas patriotów", czyli wartką akcję, intrygę na szczytach władzy i bohatera, który może ufać tylko sobie. Później zastanawiałam się, czy nie trzymam w ręku papierowej wersji "Szklanej pułapki 4" (tylko bez wiecznie poobijanego Willisa), ale szybko akcja tak mnie wciągnęła, że skupiłam się wyłącznie na czytaniu.

Pióro amerykańskiego twórcy bestsellerów miałam dopiero poznać, ale ciekawiło mnie, jak duży wkład w to dzieło ma Bill Clinton. Przekonałam się, ze dzięki jego wsparciu Patterson stworzył trzymający w napięciu thriller na solidnych fundamentach. Z żadnej innej książki nie dowiedziałam się tak wiele na temat pracy personelu Białego Domu, Secret Service czy protokołów postępowania w sytuacjach kryzysowych. Nie mogę sprawdzić, czy faktycznie prezydent nosi w portfelu kody do broni nuklearnej, ale wierzę na słowo.

Uzmysłowiłam sobie, jak ogromnie odpowiedzialnym stanowiskiem jest fotel głowy państwa. Jak potworny stres przeżywa człowiek muszący ze złych wyborów wybrać ten mniej straszny. Człowiek muszący zdecydować, czy likwidować dwóch terrorystów, podczas gdy jeden z nich wykorzystuje dzieci jak Ra w „Gwiezdnych wrotach”. Człowiek muszący wiedzieć, co powiedzieć, a raczej ile przemilczeć, kiedy w grę wchodzi ryzyko paraliżu kraju. Ciężki jest sen takiej osoby - zwłaszcza, gdy wciąż nie przeszła do końca żałoby.

W trakcie czytania prawie słyszymy odliczanie zegara. Coś się zbliża. Coś, co zagrozi całym Stanom Zjednoczonym, a może i światu. Czasu jest coraz mniej. Jeden telefon ratuje życie terroryście i wprawia w ruch machinę, której nikt nie potrafi zatrzymać. Media prześcigają się w spekulacjach, a głowa państwa milczy, mimo że działa tym na swoją niekorzyść. "Gdzie jest prezydent" wciąga od pierwszych stron, a później tylko przyspiesza. W kolejnych rozdziałach przeskakujemy między bohaterami - od prezydenta, któremu do zagrożenia cyber terroryzmem i widmem tłumaczenia się przed komisją specjalną dochodzą coraz poważniejsze problemy zdrowotne, przez płatną zabójczynię z tragiczną przeszłością, do terrorysty chcącego zachwiać potęgą amerykańskiej gospodarki. Jak przystało na ten gatunek, poleje się krew, opróżni niejeden magazynek i nastąpi potężny wybuch.

Mały minusik, choć nie wiem, czy od razu nazywać to minusem. Rozdział 128 uważam za zbędny. Jest takim TL;DR dla tych, którym nie chciało się czytać całości i/lub tych, którzy nie zrozumieli fabuły, nie załapali, kto co zrobił i na czyje zlecenie oraz kto był zdrajcą. Nie mogło w nim zabraknąć pełnej patosu przemowy o przyszłości kraju  - brakowało tylko flagi łopoczącej w tle. Chciałabym też napomknąć o pewnej formie, na jaką natknęłam się w 65 rozdziale. Szpieżka. Pani szpieg. Jestem feministką, ale przyznam, że to słowo wywołało we mnie uśmiech. Skojarzyło mi się z nazwą jakiegoś ptaka albo gryzonia. "Szpieżka płowa żeruje w poszyciu leśnym. Wychodzi z norki tylko nocą".

Podsumowując, pierwsze spotkanie ze Znanym Pisarzem uważam za udane i chętnie przekonam się, jak wyglądają inne jego dzieła. Choćby i bez wsparcia byłych prezydentów. Pochłonęłam tę książkę w jeden wieczór, mimo że początkowo byłam do niej dość sceptycznie nastawiona przez sposób prowadzenia narracji (w pierwszej osobie, w czasie teraźniejszym). Szybko przestał mi przeszkadzać, bo tu akurat świetnie pasował. Polecam, a nawet powiem więcej - chętnie obejrzałabym ekranizację "Prezydenta".

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Znak.

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. I jest ciekawa. O ile, oczywiście, ktoś lubi sensacyjne/thrillery 😊

      Usuń
  2. a nie wiem czemu nie słyszałam nic o tej książce, muszę się z nią zapoznać z pewnością:)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  3. A mnie ona trochę wynudziła. Podejrzewam, że pewien prezydent za bardzo maczał w niej palce przez co, przez polowę książki brnęłam jak po zaspach. Potem na szczęście było lepiej, ale i tak to nie najlepsze wrażenie pozostało. Natomiast film móglby z tego faktycznie całkiem dobry (lepszy niż książka) powstać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podchodziłam do niej trochę jak pies do jeża, ale finalnie spodobała mi się. Przeczytałam książkę w jeden dzień, samo to potwierdza, że mi się spodobało :)

      Usuń