poniedziałek, 14 stycznia 2019

"Boskie zwierzęta" Szymon Hołownia


"To co ten Hołownia takiego napisał, że chcesz sięgnąć?"

"Że fajna?"
"Czytałam malutki fragment i strasznie mi się spodobał".
"Ale Hołownia???"
"Tak, Hołownia :D"
"Serio?"
"Czemu?"
"Co pisał?"

Fakt, kto mnie zna, ten wie, że poglądowo nie po drodze mi z autorem tej książki. Jeśli jednak chodzi o zwierzęta, stoimy po jednej stronie. Nie interesuje mnie specjalnie, z jakiego powodu ktoś jest dobrym człowiekiem. Nie ma dla mnie znaczenia, czy tak nakazuje mu jego wiara, czy samodzielnie wykształcona moralność. Liczy się efekt. A trzeba przyznać, że pan Szymon odwalił kawał porządnej roboty, opracował książkę rzetelną i wyważoną („Nie pamiętam, bym do którejkolwiek z napisanych dotąd przeze mnie książek musiał przeczytać tyle, ile przeczytać musiałem do tej”), o dużej sile rażenia. Kolokwialnie mówiąc, ukłuł nią niejedną dupkę i starł uśmieszek z niejednej mordki. Ta książka to bomba zdetonowana w samym środku pseudokatolickiego grajdołka. Podkreślam, pseudo. Jej publikacja zwiała kapelutek z niejednej łepetyny i zbiesiła towarzystwo miłosiernych na pokaz. Takich, co to na mszę co niedziela, a i owszem, ale jak pies, to przy budzie i na łańcuchu, a w misce tylko brudny śnieg. A że trzęsie się z zimna? Przecie ma futro, hue hue hue.

Na początek muszę napisać, że podziwiam spokój i opanowanie autora. Spłynęła na niego potężna krytyka, rzadko mająca coś wspólnego z konstruktywną. Sama nigdy nie miałam cierpliwości do głupich ograniczonych ludzi, którzy wyśmiewają wszystko, czego nie rozumieją. Przez lata prowadzenia bloga otwartego (Onet) napotkałam masy wszelakiego rodzaju troli, wypluwających komentarze, które dziś nazwano by hejtem, a ich samych – hejterami. Nie jest to powód do dumy, ale odpisywanie im i patrzenie, jak się złoszczą, sprawiało mi wiele frajdy. Dziś szkoda mi na to czasu. Zresztą w odróżnieniu od troli mam życie prywatne, i to całkiem udane. Podziwiam ludzi, którzy potrafią unieść nogę wyżej i przejść ponad takim człowieczkiem dalej, przed siebie. Mnie osobiście świerzbi, żeby go kopnąć. Tymczasem Szymon Hołownia daje takim prztyczka w nos. Czasem nieco podszczypnie, ale ogółem widać, że ma na szczekaczy i chichotki „Idę Opie..olić Stejka” konkretnie wylane.

Byłam zachwycona tym, jak wiele moich poglądów zostało przelanych na papier, w jak wielu kwestiach autor myśli identycznie jak ja, nawet tymi samymi słowami. Jako wege-freak sporo z podanych przez niego informacji już znałam, co nie przeszkodziło mi zaznaczać karteczkami kolejnych miejsc godnych uwagi, aż do momentu, w którym skończyły mi się karteczki. Ta książka mnie zaczarowała. Mogę ją buńczucznie nazwać Biblią aktywistów zwierzęcych – to encyklopedia argumentów i odpowiedzi na jeśli nie wszystkie, to większość pytań zadawanych wegetarianom czy weganom przez zatroskane ciotki, wypatrujące oznak anemii, czy innych „życzliwych”, próbujących nawrócić zbłąkanych na dobrą drogę tradycji i niewydziwiania nad talerzem.

Boskie zwierzęta” nie mają (chyba) zbytnio szans trafić do mięsożernych ateistów. Zbyt dużo w nich zachwytów nad Bogiem, nawiązań do niego, peanów na cześć boskiej wielkości i chwały, uwielbienia dla jego dzieła i tłumaczenia, że człowiek powinien szanować zwierzęta, bo – podobnie jak on sam – są dziełem bożym. Jednocześnie książka jest solą w oku dla katolików, a przynajmniej tych, co się za nich uważają. Jest naszpikowana cytatami z Biblii, a do tego zawiera masę odnośników do prac naukowych, badań i statystyk. A że z liczbami ciężko się kłócić, nie mówiąc o cytatach ze świętych ksiąg... To drażni. Musi drażnić, bo wytrąca argumenty z ręki, wytyka bezmyślność, obala mity i dobitnie ukazuje ludzką obłudę. Zagląda do ferm, farm i firm produkujących mięso, do sumień myśliwych i na fora internetowe. Zaprasza między sklepowe regały i do restauracji, żeby dokonywać w nich świadomych wyborów. Zachęca do otworzenia umysłu i zmiany języka, ujrzenia w mięsie żywej istoty, a nie tylko jedzenia, odzieży czy siły roboczej. Zastanawia się, co i kiedy przyczyniło się do zmiany ludzkiego myślenia i opieki nad „braćmi mniejszymi” w wyzysk zwierząt na skalę globalną.

To przebogata w informacje książka napisana przepięknym, ale przystępnym językiem. To praktycznie praca naukowa, która porusza mnóstwo tematów w stosunkowo krótkiej formie. Oczywiście orbituje wokół Boga, ale wszak jej autorem jest Szymon Hołownia, katolicki publicysta. Nie przeszkadza mi to, bo widać w niej miłość do zwierząt i zachwyt nad pięknem świata, pragnienie pozostawienia po sobie czegoś dobrego. Czy to źle?

24 komentarze:

  1. Za Hołownią nie przepadam, ale ponieważ polecasz, sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, polecam i podpisuję się pod tym obiema rencami 😊

      Usuń
  2. Bardzo, bardzo lubię Hołownię
    Nawet w książka typowo o tematyce Ducha Św czy Boga znajdziesz jego racjonalne podejście do wiary
    Książkę muszę przeczytać, bo domniemywam, że znajdę tam całą tonę mądrych myśli , a jak mówi stare powiedzenie pszczół:
    Lepiej z mądrym stracić, niż z głupim zyskać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja, przyznam szczerze, nie byłam wcześniej zainteresowana jego książkami ani specjalnie osobą. Teraz przekonałam się, że nie ma sensu się uprzedzać. Polecam Ci tę książkę, naprawdę jest bardzo mądra.

      Usuń
  3. Z pewnością do niej sięgnę z racji faktu iż uwielbiam czworonogi i inne istoty nawet pająków nie zabijam. Mam jedynie fobie na kury..
    Obecnie mam chrapkę
    na Hołownie z racji jego ludzkiej filozofii.
    Napisał on razem z Prokom książkę. Dość dawno temo. Prokop wiadomo-
    zatwardział
    ateista.
    Na kartach książki dość płynnie uzupełniają się własnymi przemyśleniami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kury? A obe takie sympatyczne... i ciekawe świata (ciekawskie).
      Chyba kojarzę o którą książkę chodzi. Jak będę mieć możliwość, przeczytam. Zaintrygował mnie ten człowiek.

      Usuń
    2. Mówi bardzo racjonalnie o sprawach duchowych, metafizyczny jak i o materii, przytaczjąc z własnego życia przykłady i decyzje, które do łatwych też nie należały

      Usuń
    3. Jak będę mieć okazję, na pewno sięgnę. Przy czytaniu "Boskich..." musiałam odsiewać religijne kwestie, ale i tak miałam mnóstwo mądrych zdań do przeczytania.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Jak tylko będziesz mieć okazję - bardzo polecam.

      Usuń
  5. Faktycznie - nie bardzo mi Twój opis pasuje do autora. Może dlatego, że jak większość miałam o nim swoje zdanie :) aż miło przeczytać, że ktoś tak widzi świat... Prowadzisz innego bloga? Dlaczego na niego nie trafiłam ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jest zahasłowany �� Tego starego onetowego pewnie już nie ma, a jak był, to ukryty. Swego czasu uczepiło się go parę mend z tzw. "rodziny" i dla spokoju prawdziwej rodziny go schowałam. Jeśli chciałabyś znaleźć ten, który aktualnie prowadzę, musisz dać mi swojego maila.

      Usuń
  6. Hołownia jest mądrym gościem i szalenie racjonalnym :) choć akurat tej książki nie czytałam;)
    okularnicawkapciach.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedyś przeczytałam inną książkę autora, pamiętam tylko, że miała niebieską okładkę - tak wiem, sporo informacji xd i zrobiła na mnie duże wrażenie. To znaczy Szymon Hołownia zrobił.
    Po tę też bym z chęcią sięgnęła, choćby z tego tytułu, że jak piszesz zrobił ogromny research, a zawsze dobrze poczytać co ma do powiedzenia człowiek porządnie przygotowany do tematu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeleciałam na szybko jego okładki i chyba lubi kolor niebieski 😁
      Tak, zgadzam się. Jeśli ktoś mądrze o czymś mówi, to zawsze można spotkać się z takim człowiekiem w połowie drogi. Nawet jeśli w innych tematach przyjdzie się z nim poprztykać.

      Usuń
    2. Też właśnie przejrzałam te okładki i rzeczywiście, niebiańsko w kolorystyce;)

      Usuń
    3. Niebiańskie, dokładnie 😁

      Usuń
  8. Lubię Szymona Hołownię, po książkę na pewno sięgnę, już ją ostatnio nawet przeglądałam w bibliotece :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że skoro go już znasz, to ta książka tylko i wyłącznie Cię zachwyci 😊

      Usuń
  9. Książki nie znam, ale Pana Hołowni chętnie słucham:)
    Zapisuję tytuł:)

    OdpowiedzUsuń