"To co ten Hołownia takiego napisał, że chcesz sięgnąć?"
"Że fajna?"
"Czytałam malutki fragment i
strasznie mi się spodobał".
"Ale Hołownia???"
"Tak, Hołownia :D"
"Serio?"
"Czemu?"
"Co pisał?"
Fakt, kto mnie zna, ten wie, że poglądowo nie po drodze mi z autorem tej książki. Jeśli jednak chodzi o zwierzęta, stoimy po jednej stronie. Nie interesuje mnie specjalnie, z jakiego powodu ktoś jest dobrym człowiekiem. Nie ma dla mnie znaczenia, czy tak nakazuje mu jego wiara, czy samodzielnie wykształcona moralność. Liczy się efekt. A trzeba przyznać, że pan Szymon odwalił kawał porządnej roboty, opracował książkę rzetelną i wyważoną („Nie pamiętam, bym do którejkolwiek z napisanych dotąd przeze mnie książek musiał przeczytać tyle, ile przeczytać musiałem do tej”), o dużej sile rażenia. Kolokwialnie mówiąc, ukłuł nią niejedną dupkę i starł uśmieszek z niejednej mordki. Ta książka to bomba zdetonowana w samym środku pseudokatolickiego grajdołka. Podkreślam, pseudo. Jej publikacja zwiała kapelutek z niejednej łepetyny i zbiesiła towarzystwo miłosiernych na pokaz. Takich, co to na mszę co niedziela, a i owszem, ale jak pies, to przy budzie i na łańcuchu, a w misce tylko brudny śnieg. A że trzęsie się z zimna? Przecie ma futro, hue hue hue.
Na początek muszę napisać, że
podziwiam spokój i opanowanie autora. Spłynęła na niego potężna
krytyka, rzadko mająca coś wspólnego z konstruktywną. Sama nigdy
nie miałam cierpliwości do głupich ograniczonych ludzi,
którzy wyśmiewają wszystko, czego nie rozumieją. Przez lata
prowadzenia bloga otwartego (Onet) napotkałam masy wszelakiego
rodzaju troli, wypluwających komentarze, które dziś nazwano by
hejtem, a ich samych – hejterami. Nie jest to powód do dumy, ale
odpisywanie im i patrzenie, jak się złoszczą, sprawiało mi wiele
frajdy. Dziś szkoda mi na to czasu. Zresztą w odróżnieniu od
troli mam życie prywatne, i to całkiem udane. Podziwiam ludzi,
którzy potrafią unieść nogę wyżej i przejść ponad takim
człowieczkiem dalej, przed siebie. Mnie osobiście świerzbi, żeby
go kopnąć. Tymczasem Szymon Hołownia daje takim
prztyczka w nos. Czasem nieco podszczypnie, ale ogółem widać, że
ma na szczekaczy i chichotki „Idę Opie..olić Stejka” konkretnie
wylane.
Byłam zachwycona tym, jak wiele moich
poglądów zostało przelanych na papier, w jak wielu kwestiach autor
myśli identycznie jak ja, nawet tymi samymi słowami. Jako
wege-freak sporo z podanych przez niego informacji już
znałam, co nie przeszkodziło mi zaznaczać karteczkami kolejnych
miejsc godnych uwagi, aż do momentu, w którym skończyły mi się
karteczki. Ta książka mnie zaczarowała. Mogę ją buńczucznie
nazwać Biblią aktywistów zwierzęcych – to encyklopedia
argumentów i odpowiedzi na jeśli nie wszystkie, to większość
pytań zadawanych wegetarianom czy weganom przez zatroskane ciotki,
wypatrujące oznak anemii, czy innych „życzliwych”, próbujących
nawrócić zbłąkanych na dobrą drogę tradycji i niewydziwiania
nad talerzem.
„Boskie zwierzęta” nie mają
(chyba) zbytnio szans trafić do mięsożernych ateistów. Zbyt dużo
w nich zachwytów nad Bogiem, nawiązań do niego, peanów na cześć
boskiej wielkości i chwały, uwielbienia dla jego dzieła i
tłumaczenia, że człowiek powinien szanować zwierzęta, bo –
podobnie jak on sam – są dziełem bożym. Jednocześnie książka
jest solą w oku dla katolików,
a przynajmniej tych, co się za nich uważają. Jest naszpikowana
cytatami z Biblii, a do tego zawiera masę odnośników do prac
naukowych, badań i statystyk. A że z liczbami ciężko się kłócić,
nie mówiąc o cytatach ze świętych ksiąg... To drażni. Musi
drażnić, bo wytrąca argumenty z ręki, wytyka bezmyślność,
obala mity i dobitnie ukazuje ludzką obłudę. Zagląda do ferm,
farm i firm produkujących mięso, do sumień myśliwych i na fora
internetowe. Zaprasza między sklepowe regały i do restauracji, żeby
dokonywać w nich świadomych wyborów. Zachęca do otworzenia umysłu
i zmiany języka, ujrzenia w mięsie żywej istoty, a nie tylko
jedzenia, odzieży czy siły roboczej. Zastanawia się, co i kiedy
przyczyniło się do zmiany ludzkiego myślenia i opieki nad „braćmi
mniejszymi” w wyzysk zwierząt na skalę globalną.
To przebogata w informacje książka
napisana przepięknym, ale przystępnym językiem. To praktycznie
praca naukowa, która porusza mnóstwo tematów w stosunkowo krótkiej formie. Oczywiście orbituje
wokół Boga, ale wszak jej autorem jest Szymon Hołownia, katolicki
publicysta. Nie przeszkadza mi to, bo widać w niej miłość do
zwierząt i zachwyt nad pięknem świata, pragnienie pozostawienia po
sobie czegoś dobrego. Czy to źle?
Za Hołownią nie przepadam, ale ponieważ polecasz, sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńO tak, polecam i podpisuję się pod tym obiema rencami 😊
UsuńBardzo, bardzo lubię Hołownię
OdpowiedzUsuńNawet w książka typowo o tematyce Ducha Św czy Boga znajdziesz jego racjonalne podejście do wiary
Książkę muszę przeczytać, bo domniemywam, że znajdę tam całą tonę mądrych myśli , a jak mówi stare powiedzenie pszczół:
Lepiej z mądrym stracić, niż z głupim zyskać
To ja, przyznam szczerze, nie byłam wcześniej zainteresowana jego książkami ani specjalnie osobą. Teraz przekonałam się, że nie ma sensu się uprzedzać. Polecam Ci tę książkę, naprawdę jest bardzo mądra.
UsuńZ pewnością do niej sięgnę z racji faktu iż uwielbiam czworonogi i inne istoty nawet pająków nie zabijam. Mam jedynie fobie na kury..
OdpowiedzUsuńObecnie mam chrapkę
na Hołownie z racji jego ludzkiej filozofii.
Napisał on razem z Prokom książkę. Dość dawno temo. Prokop wiadomo-
zatwardział
ateista.
Na kartach książki dość płynnie uzupełniają się własnymi przemyśleniami
Kury? A obe takie sympatyczne... i ciekawe świata (ciekawskie).
UsuńChyba kojarzę o którą książkę chodzi. Jak będę mieć możliwość, przeczytam. Zaintrygował mnie ten człowiek.
Mówi bardzo racjonalnie o sprawach duchowych, metafizyczny jak i o materii, przytaczjąc z własnego życia przykłady i decyzje, które do łatwych też nie należały
UsuńJak będę mieć okazję, na pewno sięgnę. Przy czytaniu "Boskich..." musiałam odsiewać religijne kwestie, ale i tak miałam mnóstwo mądrych zdań do przeczytania.
UsuńChętnie bym przeczytała
OdpowiedzUsuńJak tylko będziesz mieć okazję - bardzo polecam.
UsuńFaktycznie - nie bardzo mi Twój opis pasuje do autora. Może dlatego, że jak większość miałam o nim swoje zdanie :) aż miło przeczytać, że ktoś tak widzi świat... Prowadzisz innego bloga? Dlaczego na niego nie trafiłam ?
OdpowiedzUsuńBo jest zahasłowany �� Tego starego onetowego pewnie już nie ma, a jak był, to ukryty. Swego czasu uczepiło się go parę mend z tzw. "rodziny" i dla spokoju prawdziwej rodziny go schowałam. Jeśli chciałabyś znaleźć ten, który aktualnie prowadzę, musisz dać mi swojego maila.
Usuń:) już wysłałam :)
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńHołownia jest mądrym gościem i szalenie racjonalnym :) choć akurat tej książki nie czytałam;)
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Książkę bardzo bardzo polecam 😊
UsuńKiedyś przeczytałam inną książkę autora, pamiętam tylko, że miała niebieską okładkę - tak wiem, sporo informacji xd i zrobiła na mnie duże wrażenie. To znaczy Szymon Hołownia zrobił.
OdpowiedzUsuńPo tę też bym z chęcią sięgnęła, choćby z tego tytułu, że jak piszesz zrobił ogromny research, a zawsze dobrze poczytać co ma do powiedzenia człowiek porządnie przygotowany do tematu.
Przeleciałam na szybko jego okładki i chyba lubi kolor niebieski 😁
UsuńTak, zgadzam się. Jeśli ktoś mądrze o czymś mówi, to zawsze można spotkać się z takim człowiekiem w połowie drogi. Nawet jeśli w innych tematach przyjdzie się z nim poprztykać.
Też właśnie przejrzałam te okładki i rzeczywiście, niebiańsko w kolorystyce;)
UsuńNiebiańskie, dokładnie 😁
UsuńLubię Szymona Hołownię, po książkę na pewno sięgnę, już ją ostatnio nawet przeglądałam w bibliotece :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że skoro go już znasz, to ta książka tylko i wyłącznie Cię zachwyci 😊
UsuńKsiążki nie znam, ale Pana Hołowni chętnie słucham:)
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł:)
Gorąco, gorąco polecam :)
Usuń