Nie
przypuszczałam, że kiedykolwiek będę z szerokim uśmiechem czytać
ostatni rozdział makabrycznego kryminału. I całkiem niedawno
pisałam, że czułam się jak na karuzeli, czytając "Zapisane
w kościach",
bo autor tak zarzucał czytelnika nowymi tropami, że zasypał go
nimi po uszy. Nie wiedziałam, co piszę, bo nie znałam wtedy
Fitzka! To dopiero rollercoaster! Mogę górnolotnie stwierdzić,
że "Pasażer
23" wywołał
we mnie ogrom przeróżnych emocji, od zdziwienia (że istnieją
sposoby dręczenia człowieka, które mnie zaskakują. A na widok
kartki papieru długo jeszcze będę mieć ciarki na plecach), przez
obrzydzenie (czynami dorosłych) po rozbawienie, którego nie
spodziewałam się czuć przy tego typu książce.
Od
czego zacząć, żeby nie zdradzić za dużo... Może od pierwszej
sceny, w której tajemniczy człowiek, który się nie
doktoryzował, ale lubi nazywać się doktorem, ma właśnie
przystąpić do operacji. Pacjent (zwany też wybrańcem i klientem)
jest związany, zakneblowany i przerażony. W kolejnym ujęciu lekko
podchmielony "doktor" zmierza ku burcie - akcja ma miejsce
na statku i to nie byle jakim, bo wycieczkowym - żeby wyrzucić za
nią ludzkie podudzie. Przyłapuje go na tym mała dziewczynka, którą
w końcówce sceny ów nie-doktor prowadzi do schodni, skąd przed
chwilą wyszedł. Czy można już myśleć, że to jedna z tych
historii, gdzie na początku poznajemy zabójcę i pozostaje jedynie
śledzić etapy śledztwa? Owszem, myśleć można.
Uważam,
że mam całkiem bogate zasoby poczucia humoru, ale zdarzało się
(niejednokrotnie), że nawet wąs mi nie drgnął przy czytaniu
książki, przy której inni ponoć sikali po nogach. Przy tej
śmiałam się jak nienormalna. Oczywiście nie cały czas, ale
stosunkowo często jak na ten kaliber. Autor rozbawił mnie
kilkukrotnie, wręcz brał z zaskoczenia jak regularnie Mistrz
Pratchett albo sporadycznie Pilipiuk (jego "Necronomicon"
sprawił, że pierwszy raz w życiu splułam się ze śmiechu).
Ale... "Pasażer
23" był
też przeraźliwie przykry, szczególnie na początku. Czytając go,
czułam, jakbym wchodziła w coś brudnego, odrażającego. Jak
wtedy, kiedy miałam w ręce "Wpuść
mnie" Lindqvista.
Może się mylę, ale sądzę, że nie każda matka da radę
spokojnie czytać pewne fragmenty.
Sebastian
Fitzek serwuje czytelnikom danie o wielu smakach i
przedziwnej konsystencji. Co jakiś czas zachrzęści w zębach jakaś
twardsza kostka, a po języku rozleje się przykra gorycz. Kolejny
kęs okaże się bardzo pikantny, a za moment wręcz słodki.
Czego my tu nie mamy... Bohatera z traumą, który nie widzi sensu
życia i bierze udział w akcjach prawie samobójczych, staruszkę
wynajmującą apartament na wycieczkowcu od momentu jego wodowania,
czyli ośmiu lat, w celach bynajmniej nie wypoczynkowych, armatora,
który nie cofnie się przed niczym, żeby nie dopuścić do
aresztowania i przeszukania statku oraz tajemnicze zniknięcia
pasażerów, temat-tabu w branży turystyki morskiej. I pewną
dziewczynkę, która pojawiła się znikąd, stając się olbrzymim
zagrożeniem dla wielu osób. Kto tak naprawdę ściągnął Martina
Schwartza na pokład "Sułtana Mórz", na którym nie
stanąłby za żadne skarby świata po tym, co wydarzyło się tu
pięć lat temu? Jaka jest w tym wszystkim jego rola? I kim jest
pasażer 23?
Wypożyczyłam
tę książkę z maleńkiej biblioteki osiedlowej i wiecie co?
Czytanie zmusza do aktywności fizycznej! Muszę teraz migrować po
całym mieście, żeby z kolejnych filii wyławiać kolejne tytuły
pana Fitzka. Bo muszę, autor mnie kupił i chcę go więcej i
więcej! A mogłam spokojnie siedzieć sobie w domu i gnuśnieć...
Jakoś czas temu przeczytałam wszystkie jego książki i początkowo byłam zachwycona, ale później się okazało że w zasadzie są "na jedno kopyto". Zawsze bardzo podobny schemat, zaczęło mi to przeszkadzać 😐 niemniej jednak polecam "lot7a" i "ostatnie dziecko".
OdpowiedzUsuńA ja przeżyłam taką dziewiczą radość i zachwyt ;) Może i kolejne faktycznie tytuły mnie rozczarują, ale zanim się przekonam, pewnie minie kupa czasu. Mało jest Fitzka w tych moich filiach, a do tego trzeba swoje odczekać w kolejce, ale dam radę. Zapisałam się do biblioteki po miesiącach (latach!) planowania, nic mi się nie stanie, jak poczekam. Nie wszystko naraz ;)
UsuńDuże odstępu czasu jeśli chodzi o czytanie jego ksiazek, może zadziałać na Twoją korzyść. Ja po pierwszym zachwycie, brałam kolejne jak leci i już nie było tak różowo 😉
UsuńTo obstawiam, że u mnie tego nie będzie :) Zanim dorwę drugą (i kolejne), pewnie minie sporo czasu. Mój zapał zazwyczaj jest słomiany, więc wystarczy tylko, jak rozpocznie się jesienna słota i spadnie temperatura, a od razu odechce mi się spacerów do bibliotek(i) ;)
UsuńZbieram się do przeczytania tej książki :) Wczoraj w nocy skończyłam "Szeptacza", polecam, świetny kryminał!
OdpowiedzUsuńO tym "Szeptaczu" czytałam już wiele razy i bardzo mnie intryguje. Ale pewnie przeczytam za jakieś sto lat, taki mam refleks ;)
Usuńno no, kusisz mnie tą książką i autorem!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Kuszę z pełną premedytacją ;D
UsuńJestem zachwycona i przerażona jednocześnie. To się chyba nazywa perwersyjna fascynacja. Az mi ciarki po plecach przeszły jak zastanowiłam się dlaczego kartka papieru może budzić u Ciebie tak mocne emocje, ale niech mnie cholera, jeśli nie pobiegnę do biblioteki po tę książkę, żeby się tego dowiedzieć xD
OdpowiedzUsuń:D
UsuńTo był raptem jedno zdanie, ale tak mi zjeżyło sierść na karku, że słów brak. I jeży za każdym razem, kiedy to sobie przypominam. Z tym, że ja jestem przestrasznie łokropecnie wrażliwa na wszelkie opisy akcji przeprowadzanych na tym obszarze ludzkiego ciała ;)
Wiesz... ja rzadko kiedy śmieje isę przy lekturze książki :P
OdpowiedzUsuńNawet przy komediach? ;)
UsuńKsiążkowych? rzadko kiedy śmiejesię przy książce ;)
UsuńHm... Ja dziś złapałam się na myśli, że może coś nie tak z moim poczuciem humoru, bo czytam ponoć niesamowicie zabawną komedię, a jedyne, co czuję, to ciary żenady. Ale tak w ogóle to komedie mnie śmieszą. Tylko rzadko trafię na zabawną. Może Ty też tak masz? A jaka książka Cię rozbawiła?
UsuńZdecydowanie musze przeczytac cos tego autora. Po takiej recenzji nie odpuszczę.
OdpowiedzUsuń:) Mam nadzieję, że będziesz równie zadowolona jak ja :)
UsuńSłyszałam o tym autorze, ale nie miałam jeszcze okazji przeczytać żadnej jego książki. Trochę mnie przerażają makabryczne historie, zaskakuje mnie natomiast, że byłaś też rozbawiona przy tej lekturze. Powiem Ci, że mam mieszane uczucia, bo z jednej strony jestem zainteresowana, a z drugiej trochę mnie odrzuca "Pasażer 23"... Muszę to przemyśleć ;)
OdpowiedzUsuńAutor ma poczucie humoru, które idealnie trafia w moje potrzeby śmiechowe, że tak to ujmę ;) Kiedy opisuje coś strasznego, makabrycznego czy po prostu bardzo przykrego przy czytaniu, o śmiechu zapominam, ale kiedy jest jakaś lżejsza scena i walnie jakimś porównaniem albo komentarzem, parskam śmiechem. Ciekawa jestem, czy podobałaby mi jego komedia, taka wyłącznie komediowa, bez kryminalnych wstawek.
UsuńAle fakt, zdecydowanie trzeba to przemyśleć. Pewne fragmenty mogą odrzucić.
O autorze słyszałam wielokrotnie ale jeszcze nie miałam okazji poznać jego twórczości. Po Twojej recenzji mam wielką ochotę na bliższe poznanie i chyba na pierwszy ogień pójdzie właśnie ta książka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Zatem będę oczekiwać Twojej opinii :)
UsuńNie znam, ale skoro polecasz, postaram się posłuchać 📚
OdpowiedzUsuńSerdeczności zostawiam na miły jesienny czas 🍁🌞🏵️☕🤗
Tylko przemyśl to wcześniej - jeśli nie lubisz brutalnych kryminałów, to nie będzie dobry pomysł :)
UsuńPozdrawiam również, w piękną słoneczną niedzielę :)
Uwielbiam tego autora. Jego książki robią z mózgu sieczkę :D tak zapętli, zapętli że potem nie wiadomo co i jak :)
OdpowiedzUsuń"Jego książki robią z mózgu sieczkę" - nie brzmi jak pozytyw, ale jest pozytywem. Jakie to wszystko względne :D
UsuńCzytałam "Łamacza dusz" tego autora i pamiętam, że byłam wstrząśnięta tym jaka ta książka jest mocna i jaka dobra :) Na tę pozycję też się skuszę chętnie.
OdpowiedzUsuńZapamiętam tytuł :D Będę polować na jego książki po całym mieście, więc może uda mi się złapać tego "Łamacza" :)
UsuńDziwne mam odczucia po tej recenzji. Z jednej strony chciałabym ją przeczytać, z drugiej chyba się trochę boję.
OdpowiedzUsuńPrzy czytaniu czułam tyle różnych emocji, że pewnie w jakiejś części przelałam to do recenzji. Ze swojej strony polecam, ale trzeba chyba lubić takie klimaty, bo humor humorem, ale sporo tu przemocy. W stosunku do dzieci też, więc można utknąć i nie móc ruszyć dalej.
UsuńCzytałam "Odprysk" tego autora i nawet był w porządku, ale jakoś nie zachęcił mnie do sięgnięcia po inne tytuły.
OdpowiedzUsuńWidać to nie Twoja bajka. Wyżej koleżanka pisze, że autor tworzy książki na jedno kopyto, więc pewnie przy kolejnej miałabyś identyczne odczucia :)
UsuńCzytałam "Przesyłkę" tego autora - wpadła mi w ręce na jakiejś książkowej promce w markecie z czerwonym owadem, opis mnie zaintrygował. Było trochę wodzenia czytelnika za nos, zakończenie też dość zaskakujące, niemniej podczas czytania brakowało mi tego "czegoś". Nie chodzi o fabułę, bardziej o sposób pisania - niektórzy autorzy tak ładnie operują słowami, że miło się czyta nawet o duperelach, a tutaj było bez fajerwerków. Zwięźle, rzeczowo i tyle (to tylko moje subiektywne odczucia, wiem, że niektórym taki styl odpowiada). Nie żałuję jednak poświęconego czasu, bo sama historia była interesująca.
OdpowiedzUsuńWidać potrzebujesz innego "cosia", żeby Cię kupiło ;)
UsuńUwielbiam ❤️ Nie czytam regularnie, mam spore odstępy czasu między kolejnymi jego książkami i za każdym razem mnie zachwycają. Tej JESZCZE nie czytałam, ale to na pewno się zmieni😁
OdpowiedzUsuńJa chyba też będę mieć takie odstępy, zwłaszcza że jak czytałam w komentarzach, czytany w hurtowych ilościach może okazać się schematyczny ;)
Usuń