Oj, nie miałyśmy do siebie szczęścia, ani ta książka do mnie, ani ja do niej. Ona – bo była następna w kolejce po świetnej, nomen omen, „Ty będziesz następna”. Ja – bo zraziły mnie pierwsze rozdziały, a konkretnie ich kiepski styl. Nie pomogło nawet poczucie obowiązku ani próby przemówienia sobie do rozsądku, że może to nie wina autorki, tylko tłumaczenia. Zapał do czytania zgasł mi jak pet na deszczu. Odkładałam książkę, kiedy mogłam i tak minął ponad miesiąc. Przeczytałam w międzyczasie dwie inne, a w końcu trzeba było się przemóc i potraktować lekturę jak przykre, lecz konieczne zadanie do wykonania.
I wiecie co? Nie było tak źle. Po miernym początku dalej jakoś poszło, choć bez fajerwerków. No, może na koniec strzeliło kilka sztucznych ogni. Ale bardziej między blokami na osiedlu niż podczas sylwestrowego pokazu ponad miastem. Poznałam wreszcie rozwiązanie tej niesamowitej zagadki, tajemnicy, która zmieniła życie każdej z bohaterek. A potem stał się plot twist, puszczenie oczka do czytelnika. Prawie usłyszałam w głowie „Sympathy For The Devil” Rolling Stonesów, lecące w ostatniej scenie „Wywiadu z wampirem”.
Valerie Keogh opisała historię trzech przyjaciółek, Megan, Joanne i Beth, połączonych ponurym sekretem. Tuż po skończeniu studiów wybrały się poza Londyn, na ostatnią wspólną eskapadę. Wyjazd miał być szaloną przygodą, a stał się koszmarem. Wróciły z niego z tajemnicą, która miała je przygniatać przez ponad dwadzieścia lat. Po latach kobiety umawiają się na kolejny babski wypad, znów do Capel-le-Ferne. Tak naprawdę żadna nie chce wracać w to miejsce. Ale jedna otrzymała taką pokutę, a pozostałym przyjdzie zmierzyć się z koszmarną prawdą.
Jak w przypadku wspomnianego już „Ty będziesz następna” uznałam zmianę tytułu za błąd, tak tutaj wydaje mi się słuszna. „Fatalne kłamstwo” pasuje do tej historii, choć może wydawać się nieco toporne. Zbyt dosłowne. Przymiotnik „fatalny” wywodzi się od „fatum”, oznacza „niosący nieszczęście, pecha”. Mamy więc kłamstwo, które okazało się fatalne. Przyniosło nieszczęście, gdy się narodziło, a także wiele lat później. Odbiło się rykoszetem od trzech życiorysów, robiąc potężną wyrwę w każdym z nich.
Zasadniczo można uznać, że głównym bohaterem „Fatalnego kłamstwa” jest... kłamstwo. Kłamie każda z przyjaciółek. Każda posługuje się kłamstwem, wykorzystując je w innym celu i z innych powodów. Każdą z czasem to wyniszcza i doprowadza do punktu, w którym wydaje się, że jest tylko jedno wyjście.
Wahając się przy ocenie, orbitowałam między „przeciętna” a „dobra”. W stronę „przeciętnej” popychał mnie styl jak u trójkowego ucznia, skupienie na luksusowych ubraniach, ekskluzywnych wnętrzach i wykwintnych daniach. Z kolei za „dobrą” przemawiał jeden ważny temat, który autorka postanowiła poruszyć. To on finalnie przeważył i sprawił, że podciągnęłam notę. Czy polecam? Dla mnie to pozycja z cyklu „ujdzie”. Są ciekawsze, ale i tej można poświęcić jedno popołudnie.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.
Oj jak tylko ujdzie, to Autorka niech nabiera wprawy a ja poczytam coś innego. Akurat konsumuję "Kolory zła. Czerwień" Sobczak i jest niczego sobie.
OdpowiedzUsuńO tak, też mi się podobała :)
UsuńWahałam się czy po nią sięgnąć, ale ostatecznie z tego pomysłu zrezygnowałam. I chyba dużo nie straciłam.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Moim skromnym zdaniem nie straciłaś ;)
UsuńA ja ją posiadam i mam zamiar sama ocenić czy mi się spodoba. ;)
OdpowiedzUsuńI prawidłowo :)
Usuńczyli bez rewelacji :)
OdpowiedzUsuńJa mam ostatnio taką listę książek do przeczytania, że co chwila nowość...
okularnicawkapciach.wordpress.com
Znam ten ból, tyle że moja lista to starocie. Niektóre trudne do dostania, ale nie poddam się ;)
UsuńSzczerze mówiąc, mnie nie zachecił nawet opis. Przewijała się w sieci,świec chcąc nie chcąc przekartkowałam, ale wrażenie mam takie jak ty: przeciętniaczek.
OdpowiedzUsuńCzasem trafi się też i na takie. Zawsze mogło być gorzej ;)
UsuńFakt! Jak był boom na "50 twarzy" to przekartkowałam i cóż...tego nie dało się odzobaczyć 🤣
UsuńJa też. I ciągle bolą mnie oczy ;)
UsuńJa nie mam ochoty na takie książki zreszta ta jest bez rewelacji ;)
OdpowiedzUsuńA na jakie masz ochotę?
UsuńHeh... wiesz... chyba cos co nie wymaga zbytnio skupienia
UsuńŁatwe i przyjemne, idealne na odprężenie.
UsuńTakich książek albo w ogóle nie czytac
UsuńZawsze to jakieś rozwiązanie.
UsuńMiałam na myśli, że teraz w ogóle nic mi nie idzie... na siłę... a wygrałam Jadowską dla dzieci i zapowiada sie ciekawie.. o dziwo pierwszy raz w życiu. No zobaczymy ;)
UsuńAneta Jadowska? Też jestem ciekawa, chociaż wolałabym taką dla dorosłych ;)
UsuńJest i taka ;)
Usuń;)
UsuńMnie kiepski styl zniechęca. Nawet jeśli akcja jest ciekawa, to i tak nie chce mi się takiej książki czytać. :)
OdpowiedzUsuńFakt, odechciewa się czytać, kiedy trzeba brnąć przez kolejne zdania bez polotu :)
UsuńJa chyba jednak przeczytam i sama się przekonam. Ciekawi mnie pomysł na fabułę i ta tajemnicza sprawa, która tyle namieszała.
OdpowiedzUsuńJa nie odradzam, tylko... No, mnie tak umiarkowanie się podobało. Ale z pewnością będą zadowoleni czytelnicy :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńSama kilka razy miałam taką sytuację, że chciałam coś przeczytać/obejrzeć a początek skutecznie mnie do tego zniechęcał. Później okazywało się, że nie było tak źle więc zupełnie to rozumiem :) Wspaniała recenzja co do tytułu - jeszcze się nad nim zastanowię :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Czasem warto dać szansę, można się bardzo przyjemnie "rozczarować" :)
UsuńPozdrawiam również! :)