środa, 26 maja 2021

"Daleko, coraz bliżej" Alex Schulman

Bywa, że po przeczytaniu książki lub obejrzeniu filmu siedzi się w milczeniu. Głowa jest pełna myśli, ale żadnej nie sposób złapać. Wiadomo jedynie, że długo (być może nigdy) nie zapomni się tego tytułu. Miałam tak zaledwie parę razy w życiu. Pierwszy, który pamiętam, to „Requiem dla snu”, poznane na studiach. Umówiłyśmy się we trzy na nocny maraton filmowy i, nie wiedzieć czemu, na początek wybrałyśmy właśnie ten film. Kiedy na ekranie przesuwały się napisy końcowe, wszystkie trzy siedziałyśmy jak otępiałe. To zawieszenie trwało dobre kilka minut, w końcu padło pytanie: „To co, następny?”, a pół sekundy potem zdecydowane: „TAK!” Byle tylko przestać się tak podle czuć. Po „Daleko, coraz bliżej” mam dokładnie tak samo.

Alex Schulman z rozmachem wszedł na literacki rynek. Można rzec, że otworzył te drzwi mocnym kopniakiem, od którego pospadały ze ścian obrazy. Jego debiut to jedna z tych książek, które wstrząsają czytelnikiem. Na początku lekko podszczypują, wprowadzają uczucie niepokoju, szturchają coraz mocniej, żeby na końcu porządnie go przeczołgać. To zła wizja, ale nic nie poradzę, że przypomniała mi się scena z młoteczkiem z filmu „Seed”. Odradzam szukanie jej w sieci, po prostu uwierzcie na słowo, że robi widzowi krzywdę. Tak jak ta książka, która sprawia fizyczny ból.

Oczami jednego z trzech braci, Benjamina, przyglądamy się dysfunkcyjnej, wręcz patologicznej rodzinie. Poznajemy jej historię w dwóch liniach czasowych – teraźniejszej i przeszłej, przy czym pierwsza biegnie do tyłu, a druga jest złożona z niechronologicznie ułożonych fragmentów. „Teraźniejszość” opowiada o powrocie dorosłych braci do domu nad jeziorem. O celu, jakim jest przywiezienie tam prochów ich matki. „Przeszłość” to niezwykle gorzkie migawki z dzieciństwa w rodzinie intelektualistów, których przerosła proza życia. Marzenia utonęły w alkoholu, miłość zastąpiła frustracja, a dzieci... Dzieci żyły obok, przyjmując postawy typowe dla potomstwa alkoholików. Według mojej wiedzy Benjamin to Bohater, Pierre to Kozioł Ofiarny, a Nils to Niewidzialne Dziecko.

Jak przystało na doświadczonego dziennikarza, autor kreśli swoją opowieść, używając tylko tylu słów, ilu potrzeba. Po skandynawsku, sucho, oszczędnie, a zarazem bez skrupułów. Właściwie nie kreśli, a żłobi, nie na stronach, a w psychice czytelnika. Mimo że nie opisuje uczuć, one tam są. Widać je we wspomnieniach. Wystarczy zajrzeć do szafy, w której starszy brat zakrywa uszy młodszemu, żeby nie słyszał krzyków rodziców. Przyjrzeć się dzieciom, które kurczowo się obejmują, kiedy mamę i tatę pochłaniają wzajemne pretensje. Malcom, którzy odpłynęli tak daleko od brzegu, że boją się utonięcia, a właśnie zauważyli, że opiekunowie na nich nie czekają, tylko wrócili do domu. Poczuć to wiecznie towarzyszące odrzucenie, rozpaczliwą chęć zasłużenia na uwagę. Na miłość osób, które powinny kochać po prostu.

Miłość... Wszyscy w tej rodzinie byli jej spragnieni, ale nie potrafili się nią obdarowywać. Byli razem, ale osobno, połączeni wyłącznie więzami krwi. A później bólem wywołanym tragedią. Alex Schulman opisuje ich emocjonalne wybrakowanie w bezlitośnie szczery sposób, budząc u czytelnika dyskomfort. Pokazuje, jak wiele cierpienia zostaje w dzieciach nawet po latach. Nieważne, jak daleko uciekną, nie pozbędą się go z głowy (z serca?), bo zabierają je ze sobą. Wżera im się w skórę i łączy z DNA. Na zawsze.

Będę pamiętać tę książkę zapewne dłużej, niż bym chciała. Jest niesamowicie przykra, dołująca, a w pewnym momencie rozdziera serce. Dobrą literaturę warto polecać, więc polecam. Ale ostrzegam, że przyjemnie nie będzie.

Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Muza.

23 komentarze:

  1. Teraz nie potrzebuje wstrząsów.. żadnych :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś kiedyś potrzebowała, zapamiętaj ten tytuł ;)

      Usuń
    2. Uważam, że tak, zdecydowanie. Ale nie jestem pewna, czy Tobie by podeszło. Jest zbyt dołujące i ponure.

      Usuń
    3. Z pewnością nie teraz...

      Usuń
    4. No to kiedyś, w przyszłości, ewentualnie. Albo nie :)

      Usuń
    5. Zobaczymy. Prawda? :)

      Usuń
  2. O kurczę, mocna rzecz. Póki co mam chwilowo dość emocji, ale zapisuję tytuł na przyszłość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. To dobra, chociaż ciężka książka.

      Usuń
  3. Świetnie, że autor dobrze rozpoczął. Zdecydowanie zamierzam ją przeczytać.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno nic nie zrobiło na mnie tak mocnego wrażenia.

      Usuń
  4. Mam ochotę przeczytać, chociaż wiem, że nie będę czerpała z niej radości. Jest jednak jakaś satysfakcja płynąca z lektur nawet tak ciężkich. Może uczą większej wrażliwości?

    OdpowiedzUsuń
  5. ostatnio czytałam kilka takich mocnych książek, jakoś mi pasują do nastroju i pogody!
    okularnicawkapciach.wordpress

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W najbliższych dniach pogoda ma się poprawić, więc pewnie przyjdzie pora na optymistyczniejsze historie ;)

      Usuń
  6. Uwielbiam kiedy teatr wyrywa mnie z mojej bańki i zmusza do zastanowienia. Lubię wyjść taka leciutko przeorana ze spektaklu. Ale już niekoniecznie z kina. Natomiast jeśli chodzi o książki mam mieszane uczucia: nie może to być płaska historia, ale czy musi mi rozerwać duszę? Wolę kiedy lekko trąca w niej struny:) Wizja patologicznej rodziny jest tak przygnębiająca, że chyba wystarczy mi samej recenzji :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może po prostu to ja tak odebrałam tę historię :) Czytałam recenzje i przynajmniej w jednej pojawiło się swego rodzaju zdziwienie, że rodzinę opisuje się jako patologiczną. Bo przecież dzieci chodziły do szkoły, a rodzice mieli swoje zajęcia. Ja widziałam tam masę alkoholu i dziecięcego żebrania o miłość. Książka trudna i nieprzyjemna, ale uważam, że naprawdę warto ją przeczytać. Jeśli nie teraz, to kiedyś tam, w nieokreślonej przyszłości :)

      Usuń
  7. Książka jak najbardziej mnie zaciekawiła. Zapisuje tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na pewno przeczytam. Przepadam za skandynawską literaturą, poza tym Twoja recenzja wręcz zmusza do sięgnięcia po tę książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że byłam pewna, że Ciebie na pewno to zainteresuje? :)

      Usuń