sobota, 21 sierpnia 2021

5 książkowych faktów o Ken.G

Wieki całe nie brałam udziału w żadnych zabawach ani łańcuszkach. Zawsze wolę obserwować je z boku. Zostałam jednak nominowana na Instagramie przez 

pomistrzowsku.blogspot.com

Nie lubię pisać na IG, szczególnie dłuższych tekstów, a jednocześnie średnio wychodzi mi streszczanie się. Postanowiłam przerzucić realizację zadania na blog i z tej okazji zamieszczam dziś nieco inny post. I bardzo dziękuję za ową nominację :)


5 książkowych faktów o Ken.G

1. W domowej biblioteczce mam więcej nieprzeczytanych niż przeczytanych książek. Bardzo podoba mi się ten stan, do tego co rusz pojawiają się nowe tytuły. Uwielbiam to uczucie, kiedy patrzę na regał i dumam, po co teraz sięgnąć. Niektóre książki kupiłam dobre kilka lat temu i ciągle czekają na swój moment. Od dalszych (a przede wszystkim większych) zakupów powstrzymuje mnie wyłącznie brak miejsca. No chyba że to nowa Fannie ;)

2. Ten punkt łączy się z pierwszym. Mam długą listę książek, które chcę dołączyć do kolekcji. Boję się, że zabraknie mi życia (i pieniędzy), żeby zdobyć je wszystkie. Wiele z nich to rzadko spotykane perełki albo tytuły, które są zbyt drogie jak na moje skąpstwo. Bywają też rzadko spotykane drogie perełki. Może kiedyś uda mi się złowić którąś na pchlim targu, wygrzebać na stoisku albo kupić od kogoś, kto nie wie, jaki ma skarb. Uwielbiam polować na okazje! Kiedy mi się powiedzie, czuję się, jakbym wygrała w Totka. Niestety, w drugą stronę działa tak samo, czyli przeżywam porażki. Przykładowo, niedawno ktoś wystawił na OLX „Listowieść” za 20 zł. Słownie dwadzieścia złotych. O mało palców nie połamałam, tak szybko klikałam w „kup z przesyłką”. Ech, nie ja jedna, a bynajmniej nie ja pierwsza. Do dziś cierpię, że nie zdążyłam.

3. Zawsze czytam jednogwiazdkowe opinie na Lubimy Czytać czy gdziekolwiek indziej. Nierzadko mówią więcej o piszącym niż o samej książce, np. ktoś nie znosi autora, więc obniża mu ocenę czy nie polubił bohatera. I tu dygresja. Zauważam, że sporo osób myli kiepską książkę z książką, która IM nie przypadła do gustu. A to często dwie różne rzeczy. Co do „jedynek”, o ile czytelnik podaje argumenty, a nie obniża, żeby obniżyć (jak to widać np. przy tytułach Olgi Tokarczuk), taka opinia ma dla mnie sporą wartość. „Dyszki” dzielę co najmniej przez sto, bo mogą być peanami pochwalnymi bez pokrycia, za to „jedynki” potrafią być merytoryczne.

4. Jestem zatwardziałą fanką papierowych książek. Gdyby ktoś sprezentował mi czytnik, pewnie w tym samym dniu wystawiłabym go na jakiejś aukcji*. Jakkolwiek doceniam atuty tych urządzeń, nie wyobrażam sobie nie mieć w domu klasycznych książek. Testowałam kiedyś Legimi i uważam, że to fajna sprawa, ale nie dla mnie. Co z tego, że na czytniku mogę mieć milion pińcet tytułów, skoro żadnego fizycznie nie wezmę do ręki? A tylko wtedy czuję, że naprawdę mam daną książkę na własność.

5. Myśląc nad ostatnim punktem, wymyśliłam, że nigdy nie dostałam książki od swojego faceta. Nie wliczam wręczanego (kilka lat pod rząd) urodzinowego prezentu w formie „kup sobie coś za stówkę”. Nie wliczam późniejszego siedzenia pół dnia na Allegro, żeby za tę stówkę zamówić trzydzieści używanych książek od sprzedawcy, który chyba wynosi je z biblioteki. W końcu rzuciłam w eter oskarżycielskie pytanio-stwierdzenie: „A ty wiesz, że nigdy nie dostałam od ciebie książki?” Tylko po to, żeby usłyszeć: „A ta o ćwiczeniu pamięci”?** No tak, była taka. Zapomniałam.

* A może bym nie sprzedała, tylko używała go w tramwaju czy autobusie. Tak, żeby papierowe wydania nie niszczyły mi się w torbie. A w domu, na kanapie, relaks ze zwykłą książką ;)

** Ta książka o ćwiczeniu pamięci była rewelacyjna. Kiedyś udało mi się dzięki niej zapamiętać całe losowanie Multilotka. Takie na żywo. Nie wiem, czy dziś dałabym radę powtórzyć taką akcję, zresztą to było kilkanaście lat temu. W każdym razie później ćwiczenia zarzuciłam, tak samo jak książkę. Gdzieś ją trzymam, ale nie pamiętam gdzie.

Standardowo wszystkie łańcuszki kończę na samej sobie. Jeśli ktoś ma ochotę dołączyć do zabawy, serdecznie zapraszam :)

34 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. aniu, czy zapisałaś się już na odpowiednią terapię?

      Usuń
  2. ci też łączy się z pierwszym?? Żal że przerwałaś łańcuszek. Nie po to cię Ew nominowała żebyś się wywijała od dalszego nominowania. Nie wierzysz w dziesięć punktów bo sama jak stawiasz dziesięć to nie jesteś szczera?
    Zaskoczyłaś mnie że masz chłopaka. Taka feministka chodzi z chłopakiem? A po co ci on? Sama czujesz się niepewnie? Za rok ci się odechce, jak cię spoliczkuje raz i drugi, mężczyzna jest silniejszy, od kobiet... nawet tych mocnych w języku... sila w mięś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aniu, pisałam, że współczuję ci patologicznej rodziny. Przykre, że los cię tak potraktował, ale póki nie wyleczysz swoich zaburzeń, nikogo nie będziesz obchodzić. Plączesz się po sieci i szukasz atencji zamiast iść na terapię. Bez pomocy specjalisty będziesz dalej zatruwać sobie głowę. W sieci nikogo nie interesują twoje komentarze, ale jeśli wystartujesz z nimi do kogoś na żywo, możesz dostać z liścia raz czy drugi. Jak piszesz, dla ciebie to normalne, ale czy naprawdę chcesz być ciągle bita?

      A poza tym nie miałaś przypadkiem się obrazić i już tu nie pisać? Nikt nie tęsknił ;)

      Usuń
  3. Robię dokładnie tak, jak napisałaś w pierwszej gwiazdce :) W torebce noszę czytnik z Legimi, a w domu jednak częściej sięgam po papierowe książki. Choć kiedyś nigdy nie wyobrażałam sobie czytać na czytniki, doceniłam jego wygodę - np. przy usypianiu dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wątpię, że ma wiele zalet :) Może kiedyś, kto wie, ktoś mi taki kupi i wtedy się przekonam. Sama sobie nie zamówię - od razu przeliczyłabym, ile mogłabym za niego kupić papierowych książek :D

      Usuń
  4. Łańcuszki szczęścia typu: "Wyślij do 300 osób, bo inaczej, ooo pani, koniec świata" nigdy nie nie bawiły, ale ten mi się podoba :) Tak samo, jak Blogowe pogaduchy Doris z pretty-primule. To takie sympatyczne, kiedy poznajemy się z innej strony - bo przecież każdy wpis i każdy komentarz to jakaś cegiełka.
    Ja też czytam 1-gwiazdkowe recenzje: nie tylko na Lubimy Czytać, ale i na Filmwebie. Jednak w przeciwieństwie do ciebie zakochałam się w czytniku. Oczy się mniej męczą. A byłam kiedyś święcie przekonana, że za nic nie porzucę wersji papierowej. BTW, skończyłam "Telefon od anioła" G. Musso - poszątek irytujący, środek intrygujący, zakończenie tak sztampowe, że od razu te gwiazdki spadły. Na łeb, na szyję :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja każden jeden kończę na sobie :) Niespecjalnie też przepadam za konkursami na Instagramie, w których trzeba wstawić post na Stories, a potem zaprosić kilka osób do zabawy, żeby wziąć udział w losowaniu. Zdaję sobie sprawę, że to pomaga wypromować dany profil, ale wolę konkursy, w których trzeba zrobić coś kreatywnego.

      Często zaglądam na Filmweb, ale zauważyłam, że nie mogę się już sugerować opiniami użytkowników. Wychodzi, że mam totalnie inny gust. A może po prostu tam jest sporo młodych, takich okołodwudziestkowych, którym podobają się zupełnie inne rzeczy? Nie wiem, może jestem boomerem, czy jak to się tam mówi ;)

      Usuń
    2. Cóż... mnie się bardzo podobał "Meg" 0 zdobywca Złotych Malin :D Idealny na odmóżdżenie. Więc nie to ładne, co jest ładne... ;)

      Usuń
    3. Dokładnie tak :) Obejrzałam sobie trailer "Meg" na YT i wydaje się całkiem fajny. Poszukam go, a jeśli znajdę, obejrzymy go sobie dziś przy obiedzie. Lubię Stathama :)

      Usuń
    4. A kto go nie lubi? I to jest najseksowniejszy łysy Brytyjczyk, a nie jakiś tam Wilhelm z Cambridge ;)

      Usuń
    5. To znaczy ja go lubię za rolę w "Death race" czy "Niezniszczalnych". Lubię takich twardych bohaterów. Nie myślałam w kontekście seksowności, bo to jednak zdecydowanie nie mój typ (moja "dziesiątka" to Keanu). Ale wiem, że może się podobać kobietom :)

      Usuń
  5. Szalenie lubię czytać takie wpisy. Sama też byłam nominowana do podania faktów, ale nie miałam kiedy tego napisać. Miło było poczytać trochę więcej o Twoim "książkowym" życiu :)
    Pozwól, że się ustosunkuję za to do Twoich faktów:
    1. Tak bardzo rozumiem, ja też mam od groma nieprzeczytanych, może nie pół na pół, ale myślę jedna trzecia mojej biblioteczki, to książki, które czekają na przeczytanie.
    2. Tu też mam tak samo, chociaż nie jestem łowcą okazji i po prostu te książki, o których marzę pozostają marzeniami.
    3. Ja nigdy nie czytam 9 i 10-gwiazdkowych opinii, bo niestety, w dużej części to jakieś fałszywe pochlebstwa, zachwalanie książek, które nie są warte poznania. Za to te jedynki często się pokrywają z moim zdaniem (chociaż ja sama chyba nie oceniłam żadnej książki na 1. Ale w sumie na 10 też nie XD) i często (ale też nie zawsze) są dla mnie bardziej wiarygodne.
    4. A w tym przypadku mam inaczej - czytam i papierowe książki (w większości) i e-booki. Obie wersje lubię. Nawet od czasu do czasu sięgam też po audiobooki.
    5. Ja z kolei nigdy nie dostaję książek od rodziny. Nigdy. Za to przyjaciółki wiedzą, że książka to dla mnie najlepszy prezent ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Częściowo napisałaś je tutaj :) Dziękuję za świetny, treściwy komentarz :)

      To ja mam chyba więcej nieprzeczytanych. Nie wiem dokładnie ile, ale trochę utknęłam z tymi kupionymi kilka lat temu. Ciągle sobie obiecuję, że je ruszę, a potem trafię na jakiś ciekawy tytuł i zajmuję się nim. Ale jest światełko w tunelu - teraz kończę ostatnią książkę od wydawnictwa i wreszcie siądę do własnych. I tych z biblioteki. Patrzą na mnie z takim wyrzutem, że aż wstyd! ;)

      Rzadko daję 1 i 10, ale tu już naprawdę muszą zasłużyć. U mnie to np. "Mistrz i Małgorzata". Bywa, że podciągam rewelacyjnym książkom do 10, żeby podnieść im ocenę obniżoną przez trole. Szkoda, że nie da się ustawić w systemie tak, żeby komentować mógł wyłącznie ten, kto naprawdę przeczytał daną książkę. Na przykład wstawi jej zdjęcie (ale nie wzięte z sieci, tylko swoje własne).

      Wydaje mi się, że coraz więcej osób przekonuje się do e-booków czy audiobooków. Mnie to bardzo cieszy, bo zawsze to więcej ludzi, którzy sięgają po książki :)

      Usuń
  6. Wymyślałaś naprawdę ciekawe rzeczy o swojej książkowej duszy. I całkowicie popieram (i rozumiem) fakt polowania na okazje i traktowanie papierowych książek jako tych rzeczywistych. Sama nie potrafię się przekonać do czytnika - nie czuję wtedy fizycznego kontaktu z książką, więc wygląda to tak, jakbym przeglądała jakiś artykuł w necie albo czytała fanfika. Od rodziny też rzadko (w sumie prawie nigdy) dostaję książki, ale to dlatego, że mam ich tyle, że nie chcą zdublować tytułów. :)

    Super, że wzięłaś udział w zabawie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że mamy sporo wspólnego :)

      Dzięki, że mnie do niej zaprosiłaś :)

      Usuń
  7. Ciekaw z tym polowaniem na okazję, kto by pomyślał, że kupowanie książek może być takie emocjonujące ^^
    Gdyby jednogwiazdkowe oceny na LC miały jeszcze opinie i uzasadnienia... Ale sama też lubię czytać te opinie do niższych ocen, czasami są tam bezpodstawne argumenty, ale czasami ludzie zwracają uwagę na rzeczy, o których ja bym nie pomyślała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie? :) Kiedy widzę takie okazje jak ta z "Listowieścią", czuję się jak na rollercoasterze. Gdyby wtedy mi się udało, skakałabym po sam sufit ;)

      "Jedynki" wkurzone czy mściwe są bezwartościowe, ale czasami recenzent zgrabnie wylicza to, co mu się nie podobało. Wiadomo, trzeba odsiać tych od "beznadziejna, nie czytajcie, bo nie warto" :)

      Usuń
  8. Witam serdecznie ♡
    Bardzo fajna zabawa :) Sama lubię czytać takie tagi, jednak sama rzadko biorę udział. Jednak uważam, że to super sprawa i dużo mówi o autorze :) Sama nie przepadam pisać dużo na instagramie. Na telefonie jest mi po prostu nie wygodnie, nie ma to jak duża klawiatura pod ręką :) Podziwiam wszystkich tych, którzy pod zdjęciami mają rozprawki. Bardzo fajny wpis! :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia. Ja się nie przyzwyczaiłam ;)

      Pozdrawiam również! :)

      Usuń
  9. Mój facet też nie kupuje mi książek. On nie lubi czytać i nie ogarnia, jak doszło do tego, że w jego domu wszędzie walają się książki. Chyba do końca życia nie zapomnę, jak pożyczyłam kilka tytułów od koleżanki, a on wykrzykiwał "jaja sobie robisz, że to zabieramy" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Wyobraziłam sobie tę scenę :)

      Książki pojawiają się w domu niespostrzeżenie, jedna po drugiej zagarniają terytorium. U nas kilka lat temu zjawił się regał i pustawy był tylko przez parę miesięcy. Zapełniłam go migiem, a teraz książki mi się z niego wysypują ;)

      Usuń
  10. Haha!! Punkt 1 i 2 to jakbym czytała o sobie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja kilka razy dostałam książki od męża, ale niestety nie trafiły w mój gust. Wolę więc dostać pieniądze i sama sobie kupić. :) Czytników też nie lubię. Jeśli chodzi o opinie dziesięciogwiazdkowe, to jeśli recenzent rzadko daje książkom najwyższą notę, to mu wierzę, natomiast jeśli każda recenzowana przez niego książka jest wychwalana, to nie wierzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas byłby problem z dawaniem pieniędzy, bo od kilku lat mamy wspólne konto. Więc właściwie mogę kupować sobie książki sama - na jedno wychodzi ;)

      Kojarzę jedną blogerkę, która odwiedza chyba wszystkie blogi, jakie znam. U niej każda jedna recenzowana książka to arcydzieło. Widać ma wieeeeelkie szczęście do czytanych książek ;)

      Usuń
  12. Super zabawa i świetnie, że umieściłaś ten tag u siebie na blogu :) Ja uwielbiam czytać książki, ale odkąd pojawiło się legimi to się od niego uzależniłam i o wiele taniej mi wychodzi płacić subskrypcje tam niż kupować książki, tym bardziej że często tylko raz dana książkę czytam, a potem by leżała na półce i się kurzyła. Wyjątkiem są poradniki do których często wracam i lubię je mieć w swojej biblioteczce w wersji papierowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo ludzi polubiło Legimi i w ogóle się temu nie dziwię. To naprawdę fajna sprawa, chyba że ktoś - tak jak ja - uwielbia kolekcjonować książki ;)

      Usuń
  13. Takim odpowiedzią jak twoja mówię nie, bo niegrzecznie odpowiadasz a jak ch

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzecznie odpowiadam grzecznym, a ty jesteś niesympatyczna i nudna. Zaczniesz pisać z sensem, to i ja zacznę traktować cię jak partnerkę do rozmowy. Potraktuj to jako lekcję ;)

      Usuń
  14. Przy pierwszym, drugim i czwartym punkcie przybijam Ci piąteczkę, chociaż do czytnika czasem się przełamuję. Czasem po prostu łatwiej dorwać e-book jakiejś książki, chociaż też kocham je kolekcjonować. Poprawiłaś mi humor tą książką o ćwiczeniu pamięci :D. Ja dostałam od męża sporo książek (co prawda, dlatego że dowiedział się, że spora część mojej biblioteczki to prezenty od byłego i motyw rywalizacji mu się włączył ale cii :P).
    Co do ocen na LC to moim zdaniem najbardziej rzetelne są te środkowe :). Oczywiście są wyjątki. Czasem ktoś napisze dobrą krytykę albo po prostu szczerze zachwyci się książką i znajdzie w niej dużo plusów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam nic przeciwko takiemu genowi rywalizacji, zwłaszcza gdyby chodziło o kolejne prezenty - książki ;D

      Usuń
  15. Pisałam na Ig o swoich, ale chyba też przeniosę na bloga, dzięki za pomysł ;D
    Co do punktu 3 robię identycznie. Zanim kupię jakąś książkę, czytam najniższe oceny na LC, często są bardziej merytoryczne niż te z najwyższą punktacją i też nigdy nie czytam ich od razu po premierze, bo wiadomo, patroni wystawiają pierwsi swoje oceny a trudno, żeby im się dana książka nie podobała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej poczekać, aż miną zachwyty. Szczere i mniej szczere ;)

      Usuń