piątek, 4 marca 2022

W gorszym czasie

Nie idzie mi czytanie. Zabrałam się za trzy książki i każda mnie w jakiś sposób odpycha. „Była sobie rzeka” jest piękna i tak spokojnie sobie płynie (jak rzeka), ale jakoś nie na miejscu mi ją teraz czytać. „Republikę smoka” od tygodnia pokrywa kurz. Kompletnie nie mam ochoty po nią sięgać, choć sama książka niczemu nie winna. Ostatnia natomiast, „Oswobodzenie Dzikiej Kobiety”, to dla mnie prawdziwa katorga. Bardzo chciałam, żeby nie okazała się peanem pochwalnym na cześć Maryi, tylko opowiadała o żeńskiej sile. Bardzo chciałam, żeby autorka „Biegnącej z wilkami” mnie nie rozczarowała. Tymczasem wygląda na to, że na stare lata zmieniła się w egzaltowaną nawiedzoną. W pierwszej chwili miałam napisać „dewotkę”, ale nie do końca tu pasuje. W każdym razie przebrnęłam przez połowę i już widzę światełko w tunelu. Uparłam się, że to przeczytam. Dam radę! Co nie zmienia faktu, że bardziej nie czytam, niż czytam i wolę poświęcać czas filmom. 

No właśnie. Wszyscy wiemy, co się dzieje i wszyscy jakoś to przeżywamy. Mam nadzieję, że nie ma wśród nas kundli piesków Putina szczekających, że Wołyń i że banderofcy przyjdo i bedo riezać Polaków. I że czemu dajo im, a nie nam? Kilka dni temu musieli dostać nowe przelewy, bo rzucili się do ujadania, jakby WOŚP miała znów zagrać. Jeśli jakiś piesek się tu przypałęta, przegonię, więc idźta sami, bez kopniaka. Ale do brzegu. Oglądam filmy. Stare, ulubione, filmy-otulacze, rozgrzewacze, a czasem wyciskacze łez. Jeśli macie ochotę poznać moje ukochane tytuły, zapraszam do czytania.

K-PAX (2001)


Jeśli nie numer 1, to bezapelacyjna czołówka. Ubóstwiam ten film oraz postać, którą odgrywa aktor będący aktualnie w niełasce. Nic na to nie poradzę, prot (z małej litery) wywołuje we mnie niesłychanie ciepłe uczucia. Kocham też samą historię. Film powstał w 2001 roku, więc jest już pełnoletni – nawet w Stanach. Opowiada o mężczyźnie przebywającym w oddziale psychiatrycznym. On sam twierdzi, że nie jest człowiekiem, lecz przybyszem z planety K-PAX. Jego doktor (Jeff Bridges) chce odkryć źródło tych urojeń i go wyleczyć. Tymczasem to prot „leczy” pozostałych pacjentów. Roztacza wokół siebie wyjątkową aurę, przez co z upływem czasu wszyscy chcą polecieć z nim na K-PAX. prot podał konkretny termin powrotu na swoją planetę, więc doktor ma mało czasu na rozwiązanie zagadki.

Ponowny seans otulił mnie jak puchaty kocyk, więc w przyszłym tygodniu wypożyczam kolejne części serii. Wspominałam, że to ekranizacja książki?


Siedem dusz” (2008)


To trochę dziwny poprawiacz nastroju, bo ilekroć go sobie puszczam, zamieniam się w fontannę. I to dosłownie – ostatnio musiałam przebrać bluzkę, taka była mokra. Beczę za każdym razem, dlatego oglądam go wyłącznie w samotności. Ale i tak uważam ten film za piękny. Nie obchodzi mnie, że Will Smith gra tu jedną miną czy że wątek jest nierealny (według niektórych). Moim zdaniem to cudowna opowieść o bólu, pokucie i miłości, która przyszła... hm, zbyt późno? Z pewnością nie w porę.

To wręcz tragedia antyczna, bo nie ma tu dobrego rozwiązania. Główny bohater pomaga ludziom, starannie ich wcześniej dobierając. Nie chce się pomylić i przysłużyć podłemu człowiekowi. To, czym obdarowuje te osoby, tytułowe siedem dusz, jest zbyt cenne, żeby źle wytypować.

Zielona mila” (1999)


I znów ekranizacja, i znów kolejny nieco dziwny typ jak na otulacza. Między innymi jego długość sprawia, że „odświeżam” go sobie dość rzadko. Za każdym razem to nie seans, a prawdziwa filmowa uczta, mimo – łagodnie mówiąc – braku klasycznego happy endu. Z naciskiem na „klasycznego”, bo choć finał właściwy wyciska łzy, o jego charakterze można dyskutować. A o czym jest ten starutki film? O człowieku, który odsiaduje wyrok za podwójne morderstwo. Nie trzeba jednak wiele czasu, aby zrozumieć, że to nieskończenie dobra istota obdarzona wyjątkowym darem. Lub może przekleństwem. Czy John Coffey („Tak jak kawa, tylko pisze się inaczej”) mógł zrobić coś tak strasznego? Polecam oglądać z pudełkiem chusteczek pod ręką.

***

Filmów-otulaczy mam jeszcze sporo, w tym przeuroczy „Dom nad jeziorem” (2006). Czasem obejrzę też „Mój przyjaciel Hachiko” (2009) czy „Zanim się pojawiłeś” (2016), ale rzadziej. Podzielcie się swoimi faworytami na gorsze chwile. Może coś od siebie podpatrzymy.

34 komentarze:

  1. Ja też nie mogę się skupić ostatnio na niczym. Wszystko się tak nieważne wydaje... Nawet na filmy nie mam chęci. Ale ,,Mój pies Hachiko" uwielbiam. Na kwarantannie oglądałam też ,,Bodyguarda" i ,,Człowieka w ogniu" <3 Piękne i wzruszające!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Bodyguarda" wieki nie oglądałam, za to "Człowieka..." całkiem niedawno. Lubię filmy z Denzelem. Ostatnio namiętnie wracam do "Equalizera".

      Usuń
    2. Ja też bardzo lubię filmy z Danzelem :)

      Usuń
    3. Mają coś w sobie ;)

      Usuń
  2. Cudne klasyki przywołałaś. Ja nie mam czasu na filmy, ale i tak zawsze książka była dla mnie najlepsza na stres

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film zajmuje mniej czasu niż książka, więc tego argumentu trochę nie rozumiem :) Skoro bardziej relaksuje Cię czytanie, to wiadomo, że sięgniesz po książkę. Dla każdego to, co mu odpowiada najbardziej :)

      Usuń
  3. Siedem dusz to dilm ktory jest na mojej liście do obejrzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzadko coś oglądam, wolę czytać, a na to, by i czytać, i oglądać, to już nie mam czasu. Ostatnio obejrzałam "Lot nad kukułczym gniazdem", chyba po raz czwarty, ten film zawsze mi się podoba. Siostra Ratched za każdym razem doprowadza mnie do wściekłości. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film dobry, ale fakt, może porządnie złościć. Dlatego nie spieszy mi się do ponownego seansu, choć bardzo szanuję samą produkcję :)

      Usuń
  5. Przesyłam ci wirtualne uściski, bo co tu gadać. Czasem trzeba po prostu otuchy.

    Moim faworytem jest "Dom nad jeziorem" - jeszcze nie zdarzyło mi się nie mieć na niego ochoty. Inne filmy to już w zależności od okoliczności: "Koneser" dla piękna i intelektu, "Zaginiona dziewczyna" dla intrygi, "Nietykalni" dla humoru, "Pretty women" dla bajki. Niedawno oglądałam "Kolację dla czworga" i "Friendzone", przyjemne europejskie kino. Mam nadzieję, że cis ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3

      Sprawdzę tę "Kolację dla czworga". Nieco przypomina mi "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie". Może nie do końca podobny temat, ale też jest motyw "co by było, gdyby". "Friendzone" zostawiam na kolejne razy, a resztę filmów znam :)

      Usuń
  6. OOooooo widzę, że ujmują Nas te same filmy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I (w większości przypadków) książki też :)

      Usuń
  7. Bardzo się staram, żeby teraz dużo czytać, ale rozumiem niemoc i zniechęcenie do wszystkiego. Nic na siłę :) Jeśli chodzi o filmy to "K-pax" widziałam raz i pamiętam, że wywarł na mnie pozytywne wrażenie. W sumie mogłabym zrobić sobie powtórkę :) Mnie mąż namówił na rewatch wszystkich części "Władcy Pierścieni", więc dzisiaj przed nami część druga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam powtórkę, ten film tak cudownie ogrzewa! :)

      A my z kolei "Władcę" na razie odstawiliśmy. Ale z pewnością nie na długo - to już uzależnienie ;)

      Usuń
    2. Muszę pogrzebać w płytach DVD i jak znajdę to pewnie powtórkę zrobię :)

      Czy to oznacza, że regularnie wracacie do "Władcy pierścieni"?

      Usuń
    3. Tak, choć nieraz całymi dniami nie możemy dotrzeć do spotkania drużyny w Rivendell :D Robi się z tego taki serial, no ale jak inaczej, skoro włącza się film przed snem ;)

      Usuń
    4. Mnie też nie idzie oglądanie przed snem. Tak długie filmy mogę włączać tylko w ciągu dnia :) Tak się składa, że za chwilę urządzamy seans trzeciej części :)

      Usuń
    5. Ooo, obejrzałabym! A nie mogę, bo praca czeka... Ale jak się odrobię, to kto wie :)

      Usuń
  8. Rozumiem Cię doskonale. U mnie to samo. Poczytałabym, ale nie mogę się odnaleźć. Jedno zdanie czytam 3 razy, a po czytaniu nie pamiętam o czym było. Też stawiam na otulacze, od kilku dni tulą mnie stare seriale, ale postawiłam na ostry dyżur i tak dalej.
    Nie mogę się odnaleźć w tej sytuacji, wszystko wydaje mi się nieodpowiednie, nie na miejscu, nie rezonujące. Na początku w ogóle nie mogłam się skupić, na niczym, energia mi się skończyła. Ale od czwartku jest poprawa.
    Jeśli chodzi o wspomniane "pieski" to sprzątam ich wpisy na twitterze. Powiem Ci, że i tak jest ich mniej niż sądziłam, a ludzie bezlitośnie zgłaszają. Czasami nie zdążam zgłosić, bo już zdjęty. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie cieszy, że na TT tak sprawnie to idzie. Niestety na FB jest trochę gorzej. Czasem trol pisze naprawdę paskudne rzeczy, a dostajesz komunikat: "Twoje zgłoszenie zostało sprawdzone przez nasz system pod kątem Standardów społeczności. Ostatecznie zdecydowaliśmy o nieusuwaniu tego profilu". Mogą się cmoknąć.

      U mnie też nieco lepiej, ale i tak pierwsze, co robię, po przebudzeniu, to sprawdzenie, co w Kijowie. I reszcie miast.

      Usuń
    2. Facebook ma mocno dziwne standardy... Te okropieństwa powinny być bezwzględnie usuwane. Ja nawet nie chcę ich widzieć i to nie jest kwestia bańki. Jedno to kłamstwo, ale ławrowanie (takie nowe słowo nam się ukuło przez tę wojnę) to już dla mnie za dużo.
      Tak, ja też. Rodzina naszych przyjaciół utknęła w Zaporożu, druga rodzina niedawno opuściła Żytomierz (z którego raczej już niewiele zostało). Nie mogę sobie nawet wyobrazić jak trudne to dla nich musi być. Próbuję, ale naprawdę - brakuje mi wyobraźni, co zdarza mi się jednak rzadko.
      To jest tak straszne, że nawet słowa zawodzą.

      Usuń
    3. Ostatnio częściej słychać samoloty nad miastem. Złapałam się kilkukrotnie na myśli, co by było, gdyby to u nas były naloty i któryś spuścił jakiś pocisk. Nie mogłam sobie tego wyobrazić, to było totalnie nierealne. A przecież ludzie w Charkowie i innych ukraińskich miastach pewnie myśleli dokładnie tak samo. Nic nie jest niemożliwe. Może po prostu się stać.

      Niedawno założono stronę zglostrolla.pl Namiętnie wrzucam tam wszystkie profile i posty, które wcześniej zgłaszałam na FB. A i na samym FB w końcu coś ruszyło. Nawet jeśli zniknie choć kilka wstrętnych wypowiedzi, zawsze to coś.

      Usuń
  9. Mi też czytanie idzie fatalnie ;< Cieszę się też, że mam sporo wpisów napisanych na zapas, bo chyba nie potrafiłabym się zabrać za pisanie.
    Sprawdzę pierwszy film, o którym wspominasz, bo tylko jego nie znam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja się wypstrykałam z notek na zapas :/ Skończyłam wreszcie jedną z tych trzech książek, więc w wolnej chwili siądę nad recenzją, ale co potem... Czas pokaże.

      Polecam go baaaardzo mocnoc! :)

      Usuń
  10. Witam serdecznie ♡
    Przesyłam Ci wirtualnego przytulasa!
    Dla mnie film zawsze był czymś cudownym. Na początku wciągającą bajką, później piękną ekranizacją fantazyjnego świata a teraz smaczkiem, którym mogę się rozkoszować podziwiając kadry, zdjęcia, grę aktorską. Widziałam Zieloną Milę. Rewelacyjny seans. Masz rację, warto oglądać go z zapasem chusteczek bo może wycisnąć nie jedną łzę. Powiem Ci, że jeżeli chodzi o dobre filmy to ja polecam Skazany na shawshank, Nietykalni i nie co bardziej drastyczny Requem dla snu. Znasz może? :)
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oglądałam, "Nietykalnych" całkiem niedawno, pozostałe kilka lat temu. Na ponowny seans "Requiem dla snu" jeszcze długo nie będę gotowa. Jeden raz wystarczy mi na lata, takie wzbudził we mnie emocje.

      Pozdrawiam również :)

      Usuń
  11. Mnie też ciężko się odnaleźć, chociaż staram się właśnie sięgać po książki i filmy, które choć na chwilę odwrócą moją uwagę od tych wydarzeń, choćby po to, żeby po prostu nie oszaleć...
    Ja sięgam raczej po filmy kostiumowe i adaptacje moich ukochanych książek, zawsze mi poprawiają humor i pomagają się oderwać od rzeczywistości. A książki wybieram lekkie i niewymagające, też pomagają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja powoli, powolutku wracam. Ale i tak dzień w dzień sprawdzam, co się dzieje za wschodnią granicą. Co chwilę...

      Usuń
  12. Mam nadzieję, że kolejne książki odnowią Twój zapał do czytania :)
    Co do filmów oglądałam tylko Zieloną milę, czytałam też książkę i tu i tu płakałam, więc zgadzam się z tym, że chusteczki są niezbędne. Dwóch pierwszych nie oglądałam ale czuję, że koniecznie muszę zobaczyć, bo z Twojej oceny wynika, że to coś właśnie dla mnie. Lubię głębokie filmy, z których coś wyniosę, przy których nie raz zapłaczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oba są piękne, choć każdy inaczej. "K-PAX" jest taki... łagodny, sielankowy, z kolei "Siedem dusz" bolesny. Ale i tak piękny. Oba mocno polecam :)

      Usuń