W ramach poszukiwań światów alternatywnych, w których wszystko zawsze dobrze się układa, wróciłam ostatnio do filmu „K-PAX”. Później, siłą rozpędu, zaczytałam się w kolejnych tomach (zekranizowano tylko pierwszy). W międzyczasie dowiedziałam się o rychłej premierze debiutu ciepło przyjętego za granicą. A konkretnie książki o dziewczynce, która pewnego dnia zjawiła się przed domem ornitolożki po przejściach. Bosa, brudna, posiniaczona i głodna, stanowczo twierdziła, że nie jest człowiekiem, tylko przybyszem z gwiazd. Czy można się dziwić, że bardzo, ale to bardzo chciałam poznać tę historię?
To, na co w pierwszej kolejności zwróciłam uwagę, to przepiękne wydanie. Zanim zaczęłam czytać „Tam, gdzie las spotyka się z niebem”, długo głaskałam okładkę, przesuwając palcami po wypukłych literkach. Kiedy wreszcie zasiadłam do lektury, ani się obejrzałam, a wchłonęłam całą naraz. W dużej mierze to zasługa przystępnego, prostego stylu. Niekiedy odnosiłam wrażenie, że zbyt prostego. Kiedy sięgam po zagraniczne tytuły, zwykle nie oceniam tego elementu, bo nie wiem, na ile to pióro autora, a na ile efekt pracy tłumacza. Nie zmienia to jednak faktu, że od stylu zależy, czy przez daną książkę się płynie, czy czuje się każdą przewracaną kartkę. Tutaj... było różnie, ale o tym później.
Debiut Glendy Vanderah to historia trójki ludzi, z których każde ma swoje tajemnice. Wspomniana ornitolożka, Jo, straciła matkę i uporała się z rakiem, płacąc za to wysoką cenę. Teraz spędza czas w samotności, odwiedzając gniazda łuszczyków indygowych. Sąsiad Gabe początkowo był dla niej tylko mrukliwym sprzedawcą jajek. Kiedy na ich drodze staje Ursa, która wyraźnie nie chce wracać do domu, nawet się nie spodziewają, co czeka ich w ciągu najbliższego miesiąca. Od tego momentu spotykają się regularnie. Dwójka dorosłych wciąż się waha, nie wiedząc, jak postąpić, a dziewczynka dobrze się bawi. O ile nikt nie próbuje wezwać policji i odesłać jej do domu.
Otwierając książkę, starałam się na nic nie nastawiać i niczego nie oczekiwać. Co się nie powiodło, bo zarys fabuły kojarzył mi się z „K-PAX”. Niestety, szybko zdałam sobie sprawę, że podobieństwo jest tylko pozorne. W obu przypadkach poznajemy bohatera, który uważa się za kosmitę, oraz opiekuna chcącego mu pomóc. Owa pomoc nie dotyczy powrotu na rodzimą planetę, lecz odkrycia, kim naprawdę jest tajemniczy przybysz. I jakie traumatyczne przeżycie doprowadziło go do tego punktu. Tutaj podobieństwa się kończą, co odnotowałam ze smutkiem.
Sposób, w jaki autorka napisała „Tam, gdzie las spotyka się z niebem”, przypominał mi miejscami styl innej książki – „Mój tata panda”. Niby dla dorosłych, ale jakby trochę dla młodszych czytelników, przy czym nie do końca, bo tematy trudne, wplotło się parę wulgaryzmów i subtelnych scen miłosnych. Gdzieniegdzie błysnął patos, a raz czy dwa natknęłam się na infantylne zdanie, które zmusiło mnie do sapnięcia. Gdyby jednak przymknąć oko na te (nieliczne) niedociągnięcia, zostaje historia dająca nadzieję, że zawsze można zacząć od nowa. Warto zaufać, warto pokochać, warto zapomnieć. A czasem przeciwnie – trzeba odkurzyć wspomnienia i uważnie się im przyjrzeć. Trzeba skonfrontować się ze strachem i bólem, aby móc ruszyć do przodu.
Opowieść Glendy Vanderah nie ujęła mnie tak jak innych recenzentów, ale winą obarczam niepotrzebne nastawienie się na klimat podobny do „K-PAX”. Moje serce należy do prota, więc na Ursę zabrakło już miejsca. O ograniczeniach tej miłości przekonałam się po kilkunastu stronach, kiedy mała zjadła z Jo posiłek. Niemniej spędziłam przy tej książce bardzo przyjemne popołudnie. Jeśli macie ochotę na lekko poprowadzoną historię o tęsknocie, miłości i tęsknocie za miłością, to może być coś dla Was.
Też bym głaskała okładkę :) z chęcią przeczytam, ale nie będę się na nic nastawiała i podejdę do lektury bez oczekiwań.
OdpowiedzUsuńTo najlepsze rozwiązanie :)
UsuńMam na oku tą książkę. Jak na razie dodałam ją na półkę na Legimi i czeka na swój czas.
OdpowiedzUsuńJeśli/kiedy się doczeka, mam nadzieję, że sprawi Ci dużo radości :)
UsuńOhhh wiedziałam wiele, wiele zapowiedzi tej książki i w sumie myślałam, że to nieco inny gatunek. Ale książka cieszy się ciepłym przyjęciem, więc może kiedyś po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńZ tego, co widziałam, w większości recenzenci są zachwyceni :)
UsuńOstatnio często widuję tę książkę na insta i jakoś mnie nie kusiła. Po przeczytaniu Twojej opinii już wiem na pewno, że się nie skuszę ;)
OdpowiedzUsuńJest milutka, ale raczej nie każdemu podejdzie, moim zdaniem :)
UsuńBardzo lubię tak cudnie wydane książki. Nie czytałam K-PAX , więc nie będę miała porównania. Ciekawa jestem tego tytułu.
OdpowiedzUsuńA ja Twojej oceny :)
UsuńMam tę książkę na oku, ale raczej jako do przeczytania w dalszej przyszłości. Trochę szkoda, że jest taka ni to całkiem dla dorosłych, ni to dla dzieci, bo taki wniosek wysnułam z twojego tekstu :) W każdym razie postaram się nie nastawiać na nic, żeby historia miała większą szansę do mnie przemówić :)
OdpowiedzUsuńPowiedziałabym, że to książka dla dorosłych pisana (czasami) nieadekwatnym, infantylnym językiem. Nie przez cały czas, ale jednak ;)
UsuńChyba rozumiem w czym rzecz :) Nie będę ukrywać, że nie jest to książka, po którą pobiegnę od razu do księgarni, ale mam przeczucie, że może mi się podobać.
UsuńJeśli kiedyś stwierdzisz, że to czas na nią, mam nadzieję, że będziesz zachwycona :)
UsuńSłyszałam o niej wiele dobrego. Swoją drogą okładka jest cudowna. Bardzo magiczna.
OdpowiedzUsuńTo prawda :)
UsuńTytuł jak i okładka robią wrażenie :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam książki, którą porównywałaś, więc myślę, że tej spokojnie mogłabym dać szansę :) A to zdanie "Trzeba skonfrontować się ze strachem i bólem, aby móc ruszyć do przodu." niesamowicie mnie urzekło i jeszcze bardziej zachęciło do zapoznania się z nią :)
Pozdrawiam cieplutko.
Z mojej strony mogę napisać, że książka jest naprawdę przyjemna. Ma swoje niedociągnięcia, ale można je pominąć.
UsuńPozdrawiam również :)
Jeszcze się zastanowię nad tą książką, chyba aż tak mnie nie kusi ;)
OdpowiedzUsuńRozumiem :)
UsuńHm, nie do końca trafia do mnie ta historia.
OdpowiedzUsuńP.
Nic na siłę :) Może to po prostu nie ta, a inna skradnie Ci serce od pierwszej strony :)
UsuńTa książka ciekawi mnie ze względu na fakt, że jedna z bohaterek pasjonuje się ornitologią. Lubię, kiedy bohater jest zoologiem, ornitologiem itd., ale rzadko spotykam takie postacie. :)
OdpowiedzUsuńNie chcę uogólniać, ale może/pewnie autorom jest prościej pisać o takich, hm, powszechnych zawodach. A zawód wydaje się interesujący, sama bym chętnie postudiowała życie jakichś rzadkich okazów ;)
UsuńNie oglądałam K-PAX to nie będę porównywać :D. Książka mimo wad o których wspomniałaś kusząca. A taką okładkę też bym pomiziała ^^
OdpowiedzUsuńJest piękna. Aż mi się oczy do niej uśmiechnęły, kiedy wyjęłam ją z pudełka :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńKsiążka wygląda ciekawie i na pewno znajdzie wielu miłośników. Sama chętnie po nią sięgnę jak tylko będę miała okazję. O tytule wcześniej nie słyszałam. Zobaczymy czy historia mnie pochłonie, ocenić będę mogła tylko po przeczytaniu :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
W większości ma bardzo dobre opinie, a grupa zadowolonych czytelników tylko rośnie :)
UsuńPozdrawiam również! :)
Pamiętam K-Pax, duże (pozytywne) wrażenie na mnie wywarł. Tutaj okładka, faktycznie, śliczna, ale fabuła... zastanawiam się po co sceny miłosne, jakoś nie widzę w opisie uzasadnienia, ale chyba po prostu musiałabym przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńNie drażnią oczu (przynajmniej według mnie), są bardzo delikatne :)
UsuńWspomnienie o K-Pax i aż mi się buzia cieszy ;)
OdpowiedzUsuńBo to taki przekochany film :)
Usuń