„Rozumiał ludzi, którzy zbierają książki, tak jak inni znaczki pocztowe. Którzy chętnie przesuwają wzrokiem po ich grzbietach, bo w książkach mieszkają inni ludzie, z którymi czują pewną więź - a to dlatego, że dzielą te same losy. Albo chętnie by je dzielili. Którzy otaczają się książkami, jakby były ich dobrymi przyjaciółmi, z którymi wynajmują wspólne mieszkanie”.
Na początku muszę pochwalić wydawnictwo za przepiękne, staranne wydanie. Aż chce się je dotykać! Jak już wiecie (albo nie wiecie), uwielbiam książki w twardych oprawach i „Spacerujący z książkami” taki jest. Prócz tego widać, że ktoś posiedział nad okładką, bo idealnie pasuje do treści. Bardzo mi się to podoba. Nie znoszę podejścia do książki jak do produktu, który ma się sprzedać, więc trzeba go obudować „sprzedawalną” okładką. A czy zgrywa się z fabułą, to nieistotne. W tym przypadku tak nie ma – bohaterowie tak właśnie wyglądają, co oznacza, że poznajecie ich jeszcze przed wczytaniem się w historię. Za to plusik.
(Choć trzeba podkreślić, że pierwszym bohaterem, który wita czytelników, jest kot. Pies. Ale kot. Wita i żegna, bo zobaczycie go też na ostatniej stronie.)
„Spacerujący z książkami” jest jednocześnie tytułem i maksymalnym streszczeniem fabuły. Tak, to opowieść o spacerującym z książkami. Główny bohater, Carl, to staruszek bibliofil, który co dzień drepta sobie niespiesznie, roznosząc egzemplarze do klientów. Jego usługi cieszą się powodzeniem na stałym poziomie. Ci, którzy zamawiają książkę z dostawą do domu, bardzo to sobie chwalą, ale nie jest ich wielu. Córka właściciela księgarni uważa codzienne spacery Carla za przestarzałe, nierentowne, a przede wszystkim niepotrzebne. Od samego początku da się odczuć, że ten temat będzie powracał. Strach przed byciem niepotrzebnym, wręcz zbędnym, wisi nad głową Carla jak ciężka chmura.
Pewnego dnia do bohatera dołącza mała dziewczynka w nietypowej stylizacji. Twierdzi, że będzie mu od tej pory towarzyszyć. I rzeczywiście, od razu wprowadza plan w życie, wytrącając tym Carla z bezpiecznej rutyny. Wraz ze staruszkiem odwiedza kolejnych klientów, aby w mniejszym bądź większym stopniu wpłynąć na ich życie. I na niego samego.
Początkowo obawiałam się nieco, że Carsten Henn stworzył siostrę bliźniaczkę książki Aurelie Valognes pt.: „Przegwizdane”. Miała być komedią, która w przyjemny sposób przekazuje czytelnikom uniwersalne treści, a odebrałam ją jako nieśmieszną opowieść (zdecydowanie zbyt) lekko opisującą ludzkie dramaty. Na szczęście to baaardzo daleka rodzina. Przy czym w „Spacerującym z książkami” dramatów nie brakuje. Jest tu samotność i strach przed odrzuceniem, autor wplótł też motyw przemocy domowej. Niemniej nie ustawiłabym tej pozycji na półce z literaturą obyczajową. Według mnie pasuje do młodzieżowej, a gdybym miała znaleźć jej miejsce na moim prywatnym regale, byłoby to gdzieś między książkami Fannie Flagg (o! przy „Bożym Narodzeniu w Lost River”) a „Oona kontra życie” Margarity Montimore. Czyli między tytułami o życiu, w którym wszystko musi się dobrze ułożyć, a książką pisaną poważniej, ale również dającą nadzieję.
Podsumowując, spod pióra niemieckiego dziennikarza i pasjonata winiarstwa w jednym wyszło coś, co ogrzeje niejedno serce. Jeśli chodzi o mnie, „Spacerujący z książkami” poprawił mi nastrój i kilkukrotnie skłonił do uśmiechu. Z początku stwierdziłam, że to książka milutka – jedna z tych, które odrealniają rzeczywistość i tworzą świat, w którym można się schować w razie gorszego samopoczucia. W pewnym momencie zmieniłam zdanie i oceniłam ją jako książkę piękną. Fragment, w którym Carl czyta na głos swojemu przyjacielowi, ściska za gardło. Później wróciłam do poprzedniej opinii i trzymam się jej do końca. Moim zdaniem to książka milutka, serdeczna i ciepła. Odłożycie ją po skończeniu i westchniecie. Polecam fanom historii-otulaczy. No i oczywiście książek.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Marginesy.
* Dzisiejszy odcinek sponsorowało słowo „książka”, odmienione przez wszystkie przypadki ;)
Na pewno ją przeczytam! :) Ma wszystkie moje ulubione motywy, bo i książki, spacery, i przyjaźń międzypokoleniowa. Słyszałam wcześniej o tym tytule, ale miałam wątpliwości, dzięki za ich rozwianie. :)
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, polecam się na przyszłość :)
UsuńChętnie poczytałabym o tym staruszku bibliofilu, choć patrząc na cytat, odniosłam wrażenie, że tłumacz ma skłonność do nadużywania słowa „który”. :)
OdpowiedzUsuńNie zwróciłam uwagi. Ale to pewnie przez to, że i ja nadużywam ;)
UsuńBrzmi idealnie dla mnie (i bardzo się cieszę, że nie jest to typowa "literatura obyczajowa")! Mi się kojarzy z "Cudami za rogiem", które niedawno czytałam ;)
OdpowiedzUsuńI pyk, zapisałam się na tę książkę do biblioteki. Dzięki za podrzucenie tytułu :)
UsuńNie miałam w planach tej książki, ponieważ nie mam przekonania do historii, w których dziecko pokazuje dorosłym sens życia. Wiem, że to brzmi dość obcesowo, ale mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi. Niespecjalnie przemawiają do mnie wątki opierające się na tym, że dorosły bohater odkrywa sens życia na nowo pod wpływem jakiegoś obcego dziecka. Ale teraz zasiałaś we mnie wątpliwość! :) Bo w sumie książki-otulacze też są potrzebne, a ja bardzo rzadko po takie sięgam.
OdpowiedzUsuńMyślę, że rozumiem :)
UsuńGdybym miała polecić Ci jakiś otulacz, chyba jednak wskazałabym na "Oona kontra życie". Może nie otula i nie ogrzewa podczas czytania, za to robi to baaardzo pod koniec. "Spacerujący" też pasuje do tej kategorii, ale nie wywołał we mnie aż tak ciepłych uczuć. I jego puszczę w świat dalej, podczas gdy "Oona" ze mną zostaje. Już nie mogę się doczekać, kiedy koleżanka mi ją odda, bo chcę ją drugi raz przeczytać :)
Dzięki! Dodałam książkę do listy, nie słyszałam o niej wcześniej, więc z czystą głową podejdę do tej opowieści. Tylko rzuciłam okiem na opis fabuły i muszę przyznać, że zapowiada się bardzo ciekawie :)
UsuńMnie ta książka zauroczyła i napełniła szczęściem, jakkolwiek patetycznie to brzmi :)
UsuńTak pięknie napisałaś o tej książce, że muszę sobie zamówić. Bardzo lubię takie historie.
OdpowiedzUsuńTo ciepła, dobra, naprawdę przyjemna książka :)
UsuńHistoria-otulacz, fajne określenie :) czytałam już o tej książce i muszę przyznać, że mam na nią coraz większą ochotę.
OdpowiedzUsuńMyślę, że zapewni sporo radości jeśli nie wszystkim, to zdecydowanej większości czytelników :)
UsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńWspaniała recenzja, tak pięknie piszesz o tym tytule :) Sama poczułam ciepło w sercu na myśl o tej książkowej sielance i ciepłej przyjaźni. Bardzo lubię takie otulające dusze tytuły. Na pierwszy rzut oka wydawała mi się nie w moim guście, raczej nie sięgnęłabym po ten tytuł widząc tę książkę w sprzedaży. Przyznam, że twoja recenzja zmieniła moje patrzenie :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Mam nadzieję, że Ci się spodoba, jeśli będziesz mieć ochotę, czas i możliwość ją przeczytać :)
UsuńPozdrawiam również! :)
Dziękuję bardzo! Czekam z niecierpliwością na nowy wpis i nowe inspiracje! :) Ściskam <3
UsuńBędzie na dniach. Nie mogę się wyguzdrać ;)
UsuńNabrałam ochoty na tę książkę
OdpowiedzUsuńBo to fajna książka jest ;)
UsuńOstatnio widywałam tę książkę na instagramie i już jej okładka mnie bardzo kusi, a co dopiero opis i Twoja opinia ;). Dzięki Ci za tę recenzję, bo teraz wiem, że na pewno sięgnę po "Spacerującego z książkami".
OdpowiedzUsuńOby czytało Ci się ją co najmniej tak przyjemnie jak mnie :)
Usuńjeżeli poprawia nastrój i wywołuje uśmiech na twarzy, to koniecznie przeczytam!
OdpowiedzUsuńokularnicawkapciach.wordpress.com
Polecam :)
UsuńBrzmi bardzo ciekawie. Jestem ciekawa dalszych losów Carla ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mój blog: Wildfiret
Ja w sumie też :)
UsuńJuż czytając recenzje ciepło się robi na sercu. Łada okładka, a jeśli jest dopasowana to w ogóle super. Lubię książki, w których książki odgrywają dużą rolę :). Skusiłabym się na ten tytuł :)
OdpowiedzUsuńMilutka jest, trzeba jej to przyznać :)
UsuńTez mi się to wydanie bardzo podoba :) Cóż będę musiała przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńTaki przytulasek z niej :)
Usuń